kinga rusin(strona 13/24)

Wiemy, że to bardzo nieładnie cieszyć się z nieszczęścia innych ludzi, ale akurat ostatnia zawodowa porażka Kuby Wojewódzkiego, naczelnego polskiego prześmiewcy celebrytów, pewnie wielu rozbawiła, a może i poprawiła humor na długi czas. W końcu kto jak kto, ale juror "X Factor" co kilka dni atakował i wyszydzał gwiazdy nie tylko w swojej rubryce w "Polityce", ale też w programach rozrywkowych i na swoim facebookowym profilu. Kolejny raz przekonaliśmy się, jak wiele mądrości kryją w sobie ludowe powiedzenia. Porzekadło: Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka, jest jak najbardziej na miejscu. Wszystko wskazuje na to, że i Kuba Wojewódzki nie może sobie pozwolić na zbyt wiele, a ludzie, z których śmiał się latami, wreszcie mogli poczuć, że chyba istnieje jakaś sprawiedliwość na tym świecie. Czy pochylą się nad zmiażdżonym przez opinię publiczną kolegą?

Programy na żywo są nieobliczalne. Nigdy nie wiadomo, kiedy coś niespodziewanego zaskoczy prowadzących. Im bardziej zawstydzająca wpadka, tym więcej śmiechu mają widzowie. Przypomnijmy sobie te najbardziej śmieszne i... żenujące afery z planu "Dzień dobry TVN"!

Walka trwała do samego końca! Ania Matlewska i Brian Poniatowski zaprezentowali w siódmej edycji "You Can Dance" nadzwyczaj wysoki poziom, ale nagroda mogła pójść w ręce tylko jednego uczestnika. Decyzją widzów, na prestiżowe warsztaty do Los Angeles pojedzie Brian Poniatowski! Zgadzacie się z tym werdyktem?

Walka trwała do samego końca! Ania Matlewska i Brian Poniatowski zaprezentowali w siódmej edycji "You Can Dance" nadzwyczaj wysoki poziom, ale nagroda mogła pójść w ręce tylko jednego uczestnika. Decyzją widzów, na prestiżowe warsztaty do Los Angeles pojedzie Brian Poniatowski! Zgadzacie się z tym werdyktem?

I wszystko stało się jasne. W finale 7. edycji "You can dance" zatańczą Ania Matlewska i Brian Poniatowski. Tym samym na przedostatnim etapie tanecznej rywalizacji odpadli Magda i Igor. Jednak to, co w półfinale pokazało czworo tancerzy przerosło najśmielsze oczekiwania nawet samych jurorów. Wczorajszy pojedynek rozegrano w wyjątkowo pięknym stylu, dając widzom i publiczności w studiu genialny pokaz tanecznych umiejętności i idących za nim wzruszeń. Było pięknie, wzruszająco i niesłychanie emocjonalnie.

I wszystko stało się jasne. W finale 7. edycji "You can dance" zatańczą Ania Matlewska i Brian Poniatowski. Tym samym na przedostatnim etapie tanecznej rywalizacji odpadli Magda i Igor. Jednak to, co w półfinale pokazało czworo tancerzy przerosło najśmielsze oczekiwania nawet samych jurorów. Wczorajszy pojedynek rozegrano w wyjątkowo pięknym stylu, dając widzom i publiczności w studiu genialny pokaz tanecznych umiejętności i idących za nim wzruszeń. Było pięknie, wzruszająco i niesłychanie emocjonalnie.

Studio "Dzień dobry TVN" na rogu ulic Hożej i Marszałkowskiej w Warszawie to jedno z najciekawszych miejsc dla zawodowych i amatorskich paparazzich. W tej części Śródmieścia, zwłaszcza o poranku, w porze emisji programu "Dzień dobry TVN" dociekliwi reporterzy mają największe szanse napotkać znane twarze show-biznesu. W okolicy studia TVN krążą gospodarze programu i zapraszani przez nich goście, którzy nie zawsze prezentują się tak samo idealnie jak w szklanym ekranie telewizora. Już na pierwszy rzut oka można zauważyć, że wyciągnięte z łóżek o poranku gwiazdy przed interwencją telewizyjnej makijażystki wyglądają tak samo niesfornie jak większość z nas. Od razu można też zauważyć, kto bezpośrednio zszedł z wizji. Perfekcyjny make up i zadowolona mina, zdradzają wymuskane gwiazdy.

Finał 7. edycji "You can dance" zbliża się wielkimi krokami. W ostatnim odcinku poznaliśmy półfinalistów, o wyborze których, zadecydowali wyłącznie widzowie. Jury, choć oceniało występy uczestników jak zawsze, tym razem nie mogło nikogo nagrodzić za fenomenalny występ i ochronić przed eliminacją. Jak się jednak okazało, nie byli zawiedzeni wyborem telewidzów. Przynajmniej w przypadku tancerza.

Co jeszcze w programie? Mnóstwo emocji, łez wzruszenia, zapierających dech w piersiach występów i wielka niespodzianka dla jednego z uczestników w finale show.

Wczorajszy odcinek "You can dance" można zaliczyć do jednego z najbardziej płaczliwych. Były łzy wzruszenia Patricii Kazadi w odpowiedzi na zachwycające występy uczestników, ale były i łzy goryczy jurorów, dla których decyzja widzów o eliminacji Cuki i Igora okazała się kompletnie niezrozumiała. Co poza tym? Metamorfoza Anny Matlewskiej i triumfalny powrót Kingi Muchy oraz coraz ostrzejsza rywalizacja pomiędzy uczestnikami, którzy w tej edycji wyjątkowo wysoko zawiesili sobie poprzeczkę.

Jeszcze się dobrze wczorajszy odcinek nie rozkręcił, a my już wymiękliśmy. "Odpimpowana" Patricia Kazadi pokazała bowiem goły brzuszek w zajawce programu. W tej wersji light, w której prezentuje się nam od jakiegoś czasu podoba nam się bardzo, wbrew lansowanemu tu i ówdzie Grycankopodobnemu trendowi. Peja chyba będzie miał trochę roboty przy remaku jednego ze swoich kawałków. Kiedyś bowiem śpiewał "Chwaliłem grube zady jak te Patrici Kazadi".

Jeszcze się dobrze wczorajszy odcinek nie rozkręcił, a my już wymiękliśmy. "Odpimpowana" Patricia Kazadi pokazała bowiem goły brzuszek w zajawce programu. W tej wersji light, w której prezentuje się nam od jakiegoś czasu podoba nam się bardzo, wbrew lansowanemu tu i ówdzie Grycankopodobnemu trendowi. Peja chyba będzie miał trochę roboty przy remaku jednego ze swoich kawałków. Kiedyś bowiem śpiewał "Chwaliłem grube zady jak te Patrici Kazadi".

Za finałową 14-tką pierwszy występ na żywo. W programie nie zabrakło emocji, które udzieliły się nie tylko uczestnikom, ale też jurorom. Choć poziom umiejętności wszystkich finalistów 7. edycji był wyjątkowo wysoki, nie wszystkim udało się wyjść z tanecznego wyzwania zwycięsko i przekonać do do siebie widzów. Podczas wczorajszego live'u najsłabiej poradzili sobie Joanna Zwierzyńska i Igor Leonik, Ania Matlewska i Bartek Wilniewicz oraz Sara Kukliński i Sebastian mazur. To oni musieli powalczyć o dalszy udział w programie w dogrywce, która dla Sebastiana i Sary była ostatnią prezentacją w programie.

Jeśli ktokolwiek jeszcze naiwnie wierzył, że w programach rozrywkowych na pierwszym znajdują się ich uczestnicy, powinien jak najszybciej zweryfikować swoje poglądy, bowiem to zawsze jurorzy - największe gwiazdy, są najważniejsze i skutecznie kradną uwagę swoim podopiecznym. Tak też było na konferencji prasowej "You Can Dance" zorganizowanej z okazji wyłonienia finałowej czternastki siódmej edycji programu. Tancerze mieli okazję pokazać się w solówkach, ale gdy na scenę wyszedł Michał Piróg, oczy wszystkich skierowane były na "mistrza imprezy", czyli jak zawsze skorego do szaleństw i wygłupów, jurora "You Can Dance". Znany choreograf tak bardzo wczuł się w swój występ, że wskoczył na kolana zaskoczonego Agustina Egurolli i... ech, sami to lepiej zobaczcie.

W ostatnim epizodzie "You can dance" jury wyłoniło finalistów, którzy w najbliższych tygodniach zaprezentują swoje umiejętności w odcinkach na żywo. Choć wybór finalistów miał być niewiadomą do samego końca, dla większości widzów finałowa 14 z pewnością nie była zaskoczeniem. W walce o główną nagrodę zmierzą się ze sobą dokładnie te osoby, którym od czasu castingów poświęcano w programie najwięcej uwagi. Jednak nie oznacza to, że w tanecznym show nie wykorzystano kilku zabiegów, by sztucznie podkręcić emocje i potrzymać widzów w niepewności.

W ostatnim epizodzie "You can dance" jury wyłoniło finalistów, którzy w najbliższych tygodniach zaprezentują swoje umiejętności w odcinkach na żywo. Choć wybór finalistów miał być niewiadomą do samego końca, dla większości widzów finałowa 14 z pewnością nie była zaskoczeniem. W walce o główną nagrodę zmierzą się ze sobą dokładnie te osoby, którym od czasu castingów poświęcano w programie najwięcej uwagi. Jednak nie oznacza to, że w tanecznym show nie wykorzystano kilku zabiegów, by sztucznie podkręcić emocje i potrzymać widzów w niepewności.

Ostatni odcinek "You Can Dance" oglądaliśmy z lekkim niesmakiem. O ile jesteśmy fanami całej produkcji, o tyle mamy wątpliwości, czy trener salsy, legendarny Brian van der Kust, nie przekroczył swoich kompetencji. "Salsa Killer" wykończył uczestników na swoich warsztatach. Mało tego, część z nich doprowadził do płaczu i braku wiary we własne możliwości. Nikt nie obiecywał tancerzom, że warsztaty na Teneryfie będą łatwe, miłe i przyjemnie, ale strofowanie uczestników ma swoje granice. Nie rozumiemy, jak producenci mogli pozwolić, aby wymagający trener krzyczał na swoich podopiecznych, przeklinał i wystawiał ich na pośmiewisko. Dla nas jego zachowanie ociera się o mobbing. Nikt nie ma prawa nikogo traktować tak dosadnie, tym bardziej, że warsztaty na Teneryfie i tak obfitują w nerwową walkę o przetrwanie i wycieńczające fizycznie oraz psychicznie treningi.