Stephen Irwin: słynny "łowca krokodyli" skończyłby dziś 54 lata
None
Jego śmierć poruszyła miliony
Steve Irwin był legendarnym podróżnikiem, australijskim prezenterem telewizyjnym, a także przyrodnikiem i zoologiem. Światową sławę przyniósł mu program telewizyjny "Łowca krokodyli" ("The Crocodile Hunter"). Znał go niemal każdy pasjonat dzikich drapieżników. Fani podziwiali jego odwagę, a przeciwnicy zarzucali mu lekkomyślność.
Jedno jest pewne: miłośnik groźnych zwierząt zginął tak, jak żył, czyli pośród obcowania ze światem, do którego docierają tylko najodważniejsi. Zmarł 4 września 2006 roku w Port Douglas w wyniku przebicia serca przez ogon płaszczki. Osierocił dwoje dzieci - córkę Bindi i syna Roberta.
22 lutego 2016 roku Steven Irwin skończyłby 53 lata. Przypomnijcie sobie jego historię.
Zobacz także: Krokodyle to mistrzowie kamuflażu
AR
Jego największą miłością były zwierzęta
Stephen Robert Irwin przyszedł na świat 22 lutego 1962 roku w Melbourne. W 1970 roku przeniósł się z rodzicami do Queensland, gdzie następnie uczęszczał do Landsborough State School, a potem do Caloundra State High School. Po przeprowadzce jego rodzice, Bob i Lyn, z zamiłowania przyrodnicy, zaczęli pracować w Queensland Reptile i Fauna Park.
Od początku mały Stephen był związany z parkiem. Dorastał wśród zwierząt, opiekował się nimi i uczestniczył w ich żywieniu. W wieku dziesięciu lat pracował jako wolontariusz Queensland East Coast Crocodile Mnagement, gdzie zajmował się krokodylami. W 1991 roku przejął stanowisko zarządcy parku, a w rok później zmienił nazwę placówki na "Australia Zoo".
Szybko zyskał sympatię publiczności
Irwin od początku wiedział, że całe swoje życie poświęci na poznawanie i odkrywanie świata zwierząt. Swoją wiedzą i doświadczeniem szybko postanowił podzielić się z większą publicznością. W 1996 roku został autorem przyrodniczego serialu dokumentalnego "Łowca Krokodyli" ("The Crocodile Hunter"), który okazał się sukcesem nie tylko w rodzimej Australii, ale również w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i ponad 130 innych krajach. Jego popisy i wyczyny z krokodylami oglądało prawie 500 milionów ludzi na całym świecie.
W 1998 roku wspólnie z reżyserem Markiem Stricksonem pracował nad programem "The Ten Deadliest Snakes in the Word". Pojawił się także w kilku odcinkach "The Tonight Show with Jay Leno". W 2001 i 2002 roku zagrał w kilku filmach m.in. "Dr Dolitlle2" i "The Crodocile Hunter: Collisiion Course" (wystąpił w roli samego siebie), który zdobył nagrodę w kategorii dla najlepszego filmu przyrodniczego. W 2003 roku nakręcił film dokumentalny o lwach morskich u wybrzeży Meksyku.
Sukcesy i kontrowersje
Podróżnik był zaangażowany także w wiele kampanii medialnych m.in. "Australian Quarantine and Inspection Service", a w 2004 roku został ambasadorem "The Ghan". Zajmował się nie tylko ochroną przyrody, ale też promował australijską turystykę. Był zagorzałym działaczem na rzecz ochrony środowiska. Odkrył także żółwia Irwina, którego nazwano tak na jego cześć. Za swoje zasługi wielokrotnie otrzymywał nagrody i wyróżnienia. W 2001 roku został odznaczony przez australijski rząd Medalem Stulecia.
Oprócz grona oddanych fanów na całym świecie, Irwin miał również wielu przeciwników. Wszystko dlatego, że niektóre jego zachowania miały bowiem z rozsądkiem niewiele wspólnego i często ocierały się czyste o szaleństwo. Wystarczy choćby wspomnieć o sytuacji z 2 stycznia 2004 roku, gdy Irvin prowadził pokaz karmienia krokodyli w ogrodzie zoologicznym, trzymając jednocześnie miesięcznego syna na ręku. Nie trzeba było długo czekać na odzew organizacji zajmujących się ochroną praw dzieci i zwierząt. Przedstawiciele tych grup skrytykowali prezentera za narażenie pociechy na poważne niebezpieczeństwo. Nigdy jednak nie zdecydowano się na wniesienie przeciwko niemu formalnego oskarżenia.
Połączyła ich pasja do dzikich zwierząt
Nawet w najtrudniejszych chwilach Irwin mógł jednak zawsze liczyć na wsparcie rodziny: żony Terri Raines oraz ukochanych dzieci: córki Bindi Sue (która dziś podbija amerykański show-biznes i można śmiało powiedzieć, że dorównała popularnością słynnemu ojcu) oraz syna Roberta Clarence'a. To dla nich starał się, jak najlepiej wykonywać swoją pracę i zarazić ich swoją pasją.
Co ciekawe, nie było to trudne zadanie, bowiem pociechy przyrodnika miały to niemal we krwi. Wszystko dlatego, że ukochana Irwina była z wykształcenia zoologiem, a para poznała się w 1991 roku podczas przypadkowego spotkania w australijskim... Parku Gadów. Między przyrodnikami od razu zaiskrzyło. Po kilku miesiącach zaręczyli się, a już w czerwcu kolejnego roku stanęli na ślubnym kobiercu.
Niestety, małżeństwo i rodzinną sielankę kilkanaście lat później przerwała tragedia, która odbiła się szerokim echem na całym świecie.
Tego ataku się nie spodziewał
4 września 2006 roku Steven wraz ze swoim operatorem kamery, Justinem Lyonsem, wybrali się płytkie wody okalające Wielką Rafę Koralową w okolicy australijskiego Port Douglas. Obaj pracowali nad materiałem do programu córki przyrodnika "Bindi the Jungle Girl". Jedną z "bohaterek" show miała być płaszczka. Zwierzę z rodziny ogończowatych uchodzi za bardzo spokojne i płochliwe. Nic więc nie zapowiadało tragedii, która rozegrała się zaledwie kilka minut po wejściu Irwina do wody.
Przez pewien czas zdjęcia przebiegały nienagannie. Kłopoty zaczęły się, gdy kamerzysta zasugerował Stevenowi, aby ten ustawił się tuż za filmowaną rybą, aby mógł nagrać moment, w którym płaszczka majestatycznie odpływa. W tym samym momencie zwierzę poczuło się zagrożone, uznając cień prezentera za przepływającego w pobliżu żarłacza tygrysiego. Wystarczyły sekundy, aby kolec jadowy kilkukrotnie wbił się w serce Irwina.
- Nawet nie wiedziałem, że zrobiła mu krzywdę. Dopiero, gdy przekręciłem kamerę, i zobaczyłem, że Steve stoi w olbrzymiej kałuży krwi, zorientowałem się, że coś jest nie tak. Strasznie cierpiał, te płaszczki mają w swoim kolcu jad, więc wiedziałem, że to musiało być bardzo bolesne - relacjonował po latach Lyons w studiu australijskiej stacji Network Ten.
Jego pogrzeb transmitowała telewizja na całym świecie
Dalsza akcja przebiegła błyskawicznie. Irwin został wciągnięty na pobliską łódź, gdzie przebywała reszta ekipy telewizyjnej, a na plażę wezwano pogotowie. Zanim jednak ratownicy pojawili się na brzegu, to właśnie Lyons walczył o życie kolegi. Póki Steve nie stracił przytomności, opowiadał mu o rodzinie i powtarzał, że nie może teraz jej opuścić. Niestety, ponad godzinna reanimacja nie przyniosła skutku.
- Spokojnie spojrzał na mnie i powiedział "umieram". To była ostatnia rzecz, którą powiedział - wspominał Lyons.
Wiadomość o jego śmierci 44-latka wstrząsnęła nie tylko rodziną (która w momencie wypadku przebywała na wakacjach na Tasmanii), ale także całym światem.
- To wielka strata dla Australii. Miał wspaniały charakter, był zaangażowanym przyrodnikiem, dostarczał milionom ludzi emocji i rozrywki - powiedział w tym dniu, w rozmowie z BBC, John Howard, premier Australii.
Prywatny pogrzeb odbył się 9 września 2006 roku. Ciało podróżnika zostało pochowane na terenie rodzinnej posiadłości znajdującej się na terenie "Australia Zoo". Irwin został także pożegnany w czasie publicznej uroczystości żałobnej, która miała miejsce 20 września 2006. Ceremonię transmitowano na żywo zarówno w Australii jak i wielu innych krajach. Pogrzeb obejrzało w sumie ok. 300 milionów widzów na całym świecie. Stephen Robert Irwin został pośmiertnie uhonorowany tytułem profesora nadzwyczajnego biologii.
Zobacz także: Krokodyl wciągnął mężczyznę do wody
AR