Prześladowania bez słów

Presl opowiada historię, która mogłaby się wydarzyć nie tylko w III Rzeszy - także w Ruandzie, Kambodży, ZSRR, a nawet w okupowanych przez Niemców Polsce, Francji czy Holandii. Oto chłopiec o sześciu palcach, żyjący w kraju, w którym ta fizyczna deformacja oznacza śmierć. Uciekając z ulicznej łapanki trafia na zwykłego robotnika, typowego everymana, nie interesującego się polityką. Z nieznanych nam przyczyn robotnik pomaga chłopcu i ukrywa go w olbrzymiej fabryce uzbrojenia. A następnie robi wszystko, by uratować mu życie.

Prześladowania bez słów
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

03.06.2013 | aktual.: 29.10.2013 17:22

Pochodzący z Francji Presl nie mówi nic nowego - jego komiks nie odkryje przed nikim żadnej tajemnicy, nie zdemaskuje wielkiego kłamstwa, nie uzmysłowi rozmiaru zbrodni. Nie zaskoczy też nikogo, kto wcześniej czytał choćby kilka książek o Holocauście. Wydaje się jednak, że nie taki był zamiar artysty. Presl bez skrępowania opowiada tę samą historię jeszcze raz, starając się tylko nieco inaczej rozłożyć akcenty.

Najciekawsze są w tym albumie niedopowiedzenia. Dlaczego sześciopalczaści są prześladowani? Dlaczego zwykły robotnik decyduje się pomóc chłopcu? Na żadnym z kadrów nie znajdziemy na te pytania odpowiedzi, ale ich brak nie powinien dziwić. Czyż da się racjonalnie wytłumaczyć nagonkę na innych, ogólnonarodową nienawiść do Żydów, którą rozpętano w latach 30.? Jakiekolwiek odpowiedzi byśmy nie usłyszeli, będą one niepełne, może nawet kłamliwe. Podobnie rzecz ma się z altruizmem głównego bohatera. Presl nie próbuje streszczać motywacji, gdyż wychodzi z założenia, iż dobrzy ludzie, czasem po prostu czynią dobro. I nie trzeba ich usprawiedliwiać.

Z fabułą ciekawie współgra warstwa graficzna. Inspirujący się Picassem Presl przedstawia swoich bohaterów jako groteskowe, powykrzywiane figury z nienaturalnie spłaszczoną głową i przerośniętymi ramionami. W świecie takich postaci, sześciopalczasty chłopiec nie wydaje się być niczym wyjątkowym - wszak jego inność wcale nie rzuca się w oczy, ba, trzeba się dobrze przypatrzeć. Ale czyż nie na tym polegały polowania na ludzi prowadzone przez funkcjonariuszy III Rzeszy doszukujących się "żydowskich nosów" i "semickich rysów twarzy"?

Kolejną ciekawą metaforą jest tytułowa fabryka - gigantyczne zakłady, w których produkuje się broń. Los ukrywającego się w nich chłopca jest z góry przesądzony - wszak symbolizują one wszystko, co złe w kraju, który go ściga. Nie tylko nadęty, militarystyczny kurs, nie tylko wojnę prowadzoną na odległym froncie, ale i cały przemysł nienawiści uruchomiony tylko po to, by znaleźć ofiarę i naznaczyć inność.

Gdybyśmy żyli w kraju, w którym komiksy czytają nauczyciele i uczniowie liceum, "Fabryka" świetnie nadawałaby się na lekturę szkolną. Presl chwyta w niej bowiem kilka srok za ogon - opowiada o nazizmie unikając dokumentalnej nudy, bez dydaktyzmu tłumaczy przerażające mechanizmy, konstruuje intrygujących bohaterów i interesujące metafory. Niestety nie mieszkamy w kraju przyjaznym komiksom, "Fabryka" przejdzie więc bez echa. Szkoda.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)