"Piekielny hotel": dramatyczna historia bohaterki doprowadziła Rozenek do łez
None
Co wydarzyło się w pierwszym odcinku?
Premierowy odcinek "Piekielnego hotelu" zadebiutował na antenie stacji TVN. Co tydzień Małgorzata Rozenek przemierzy kraj od Bałtyku po Tatry, by wytknąć i naprawić błędy hotelarzy, a tym samym uratować ich biznes przed bankructwem.
Na pierwszy ogień poszedł, położony na obrzeżach Gdańska, Hotel Otomin. Obiekt w lipcu 2009 roku kupili na kredyt Katarzyna i Dariusz - małżeństwo, które nigdy wcześniej nie pracowało w branży hotelarskiej. W kredycie wsparł ich ojciec właścicielki, Stanisław. Para wierzyła, że hotel położony w tak doskonałym miejscu będzie żyłą złota. Wkrótce jednak okazało się, że inwestycja nie tylko nie przynosi zysku, ale generuje dodatkowe, wcześniej nieprzewidziane wydatki. Z każdym kolejnym dniem było coraz gorzej.
Czy Małgorzacie Rozenek udało się wybawić rodzinę z opresji i sprawiła, że to miejsce na nowo odkryją goście? Jak Perfekcyjna Pani Domu sprawdziła się w roli eksperta branży hotelarskiej?
AR
Długie oszukiwania adresu, recepcji, pokoju...
Głównym problemem, który od razu rzucał się w oczy, był organizacyjny chaos. Żaden z dziesięciu pracowników zatrudnionych w Hotelu Otomin nie potrafił jednoznacznie wskazać osoby, która zarządza ośrodkiem. Co ciekawe, sami właściciele również nie wiedzieli, kto tak naprawdę za to wszystko odpowiada. Nikt nie czuł się odpowiedzialny, a zarazem wszyscy chcieli być na pierwszym planie. Mało tego, zarówno Katarzyna, Dariusz jak i Stanisław jak ognia unikali konfrontacji, ponieważ obawiali się, że szczera rozmowa zakończy się awanturą i rodzinnym konfliktem. Tylko jak długo można udawać, że problemy, z którymi od sześciu lat borykał się hotel, nie istnieją? Małgorzata Rozenek postanowiła wkroczyć do akcji, zanim będzie za późno na jakikolwiek ratunek.
Pierwsze kłopoty zaczęły się już na początku. Prowadząca program, a właściwie zamontowany w jej samochodzie GPS, nie potrafił zlokalizować adresu hotelu. Gdy w końcu Rozenek odnalazła właściwą drogę, pojawiły się kolejne trudności. Odszukanie recepcji okazało się nie lada wyzwaniem, a przecież wystarczyło "tylko" przejść przez całą restaurację, minąć ogród, pokonać kilka zakrętów i już dotarło się na miejsce. Ale to wciąż nie wszystkie atrakcje, jakie powitały Perfekcyjną Panią Domu.
Fatalne warunki i niski standard
Oprócz Rozenek, jedynym gościem okazało się... echo. Opustoszałe korytarze nie zdołały jednak zniechęcić nieustraszonej gwiazdy. Zrzedła jej mina dopiero, gdy weszła do swojego pokoju. Klejące się linoleum na podłodze, brudny materac, poplamiona ściana, zakurzone firanki i dywanik, który już dawno nie widział pralki. Może chociaż warunki, jakie panowały w łazience, zdołały zatrzeć złe wrażenie? Niestety, nic z tego. Gdy Rozenek włączyła światło, stwierdziła wprost, że czuje się jak w rzeźni. Cóż, czerwone ściany i pęknięta szyba w kabinie prysznicowej rzeczywiście mogły budzić podobne skojarzenia. Po chwili gwiazda dodała, że chcąc wejść do brodzika, zamiast klapków musiałaby zaopatrzyć się w wędkarskie kalosze.
Poirytowana prowadząca postanowiła jak najszybciej opuścić pokój i sprawdzić, czy jedzenie serwowane w hotelowej restauracji uratuje dobre imię tego miejsca. Tym razem mogła odetchnąć z ulgą. Śledź po kaszubsku i podany halibut okazały się najprzyjemniejszymi elementami jej dotychczasowego pobytu.
- Cały czas zastanawiam się, dlaczego marnuje się potencjał tej okolicy - mówiła Rozenek, przechadzając się brzegiem jeziora w Otominie.
Dramatyczne wspomnienia z przeszłości
W końcu przyszedł czas na szczerą rozmowę ze wszystkimi członkami rodziny: Dariuszem, Katarzyną i jej rodzicami. Szybko wyszło na jaw, że pracownicy nie otrzymali pensji od trzech tygodni, a teściowie Darka wciąż dokładają się do interesu. Jakby tego było mało, właściciel ma problem z kontrolowaniem wszystkich kosztów, co odbija się później na funkcjonowaniu ośrodka i jego relacjach z ojcem żony.
- Są sytuacje, że nie zgadzamy się w niektórych kwestiach z teściem - mówił.
- To nie jest zabawa. Nie masz zielonego pojęcia o tym wszystkim - przerwała Rozenek.
- Darek jest ciężki do współpracy - zgodził się Stanisław.
Po wysłuchaniu obu stron prowadząca wciąż nie potrafiła znaleźć źródła problemu. Dopiero Kasia, gdy została z prowadzącą sam na sam, wyznała prawdziwe przyczyny niepowodzenia tego miejsca. Okazało się, że do tej pory hotel kojarzył się rodzinie głównie z niewyobrażalną traumą.
- Mieliśmy wypadek... Nie daliśmy już rady. Mój brat zginął na oczach rodziców. I to nas zahamowało zupełnie - przyznała przez łzy właścicielka.
To m.in. dlatego ośrodek nigdy nie miał hucznego otwarcia i w pewnym momencie nikomu już na nim nie zależało. Historia kobiety wzruszyła i wstrząsnęła Rozenek do tego stopnia, że postawiła sobie za punkt honoru uratowanie tego biznesu.
Szczęśliwe zakończenie
Po wykonaniu kilku telefonów, w Otominie zjawili się: Helena Radziejewska-Szwaj - absolwentka ASP i dekoratorka wnętrz oraz Tomasz Karwacki - specjalista w branży hotelarskiej. Z pomocą ekspertów gwiazda zabrała się za rewolucję hotelu. Pierwszą zmianą, jaką wprowadziła, było oficjalne wybranie osoby, która od tej pory będzie zarządzać ośrodkiem. Rodzina wybrała na to stanowisko Katarzynę, która z radością przyjęła decyzję najbliższych.
- Cieszę się, że będę szefem wszystkich szefów - powiedziała.
Kolejną nowością było sprofilowanie działalności hotelu. Ośrodek przestanie stawiać jedynie na indywidualnych gości, a skupi się przede wszystkim na organizacji imprez okolicznościowych, szkoleniach i konferencjach. Dzięki temu zostaną wykorzystane możliwości, jakie daje lokalizacja hotelu, a w efekcie cały biznes zacznie w końcu prosperować. Metamorfozie poddana została również elewacja budynku oraz wnętrza pokoi. Postawiono na styl skandynawski, który charakteryzuje się prostotą, jasnymi kolorami i wykorzystywaniem naturalnych materiałów. Całość przestała przypominać miejsce, do którego kilka dni wcześniej trafiła Małgorzata Rozenek.
- Siedem chudych lat za nami. Teraz, zgodnie z przesądem, powinno nadejść siedem grubych - śmiała się Katarzyna.
- Czujemy się silniejsi po tych zmianach - przyznał Stanisław.
- Zaczynamy pracę na zdrowych zasadach - dodał zadowolony Dariusz.
Radość właścicieli oznacza, że pierwsza rewolucja Rozenek można uznać za udaną. Czy zawsze tak będzie? To się dopiero okaże w kolejnym odcinku "Piekielnego hotelu".
AR