Ola Ciupa o kulisach "Celebrity Splash", popularności i zagrywkach paparazzi
Modelka zdementowała wszystkie plotki
Choć ma dopiero 26 lat, zdążyła już namieszać w polskim show-biznesie. Jest jedną z modelek, które rozsławiły wdzięki słowiańskich dziewcząt najpierw w klipie Donatana, a później na Eurowizji. O kim mowa? Oczywiście o Aleksandrze Ciupie, która szturmem podbiła warszawskie salony i w krótkim czasie zyskała popularność, o której marzą wszyscy wkraczający do tego świata. W wywiadzie dla Wirtualnej Polski modelka opowiedziała o kulisach programu "Celebrity Splash", nieczystych zagrywkach paparazzi i romansach, w które nieustannie jest wplątywana.
Aleksandra Ciupa: Przygoda z mediami rozpoczęła się od konkursu miss Mazowsza, na którym zauważyła mnie telewizja iTV. Zaprosili mnie na casting, który okazał się poprowadzeniem programu na żywo i udało się - zostałam. Od tamtego czasu jako prezenterka zrobiłam bardzo duży postęp. Jednocześnie mniej więcej w tym samym czasie dostrzegł mnie Donatan na jednym z moich profili społecznościowych. Zaczęło się od klipu „My Słowianie”, a skończyło na tym, że jest moim najlepszym przyjacielem, mentorem, zawsze mogę liczyć na jego wsparcie – nawet, jeśli zrobię coś, co nie do końca popiera. W moim przypadku to było tak, że przyciągnęłam wyglądem, ale zatrzymałam charakterem. Donatan najbardziej ceni mnie za pracowitość, za to że najzwyczajniej w świecie mi się chce. Jestem odpowiedzialna, pracowita, cały czas wyznaczam nowe cele, słucham tego, co mówią inni i chłonę to jak gąbka. W klipie „My Słowianie” wystąpiło… 5 dziewczyn? Nie jestem od nich ładniejsza, nie mam większego biustu. Po prostu każda z nas dostała taką samą szansę, a od tego, co ktoś chce osiągnąć i do czego dąży, zależy, jak ją wykorzystał. Mam to szczęście, że trafiłam na Donatana i Cleo. Jak zły, obłudny, zepsuty jest świat show-biznesu każdy nawet z boku to widzi. Moi znajomi byli przekonani, że sława, jak to się mówi, mi odbije - tak więc zdarza im się mi to wyznać. Ale teraz są pod wrażeniem, że ani trochę się nie zmieniłam, a jeśli już, to nawet na lepsze. Ale proszę mi wierzyć, że bardziej normalnych, skromnych, dbających o najbliższych osób niż Donatan i Cleo nie znam. Mając taki przykład, naprawdę trudno człowiekowi robić głupoty.
Współpracuje z gwiazdami
Żałuje, że się na to zgodziła?
Nie będę owijała w bawełnę, bo nie lubię ściemniania. Ja swój występ w "Celebrity Splash" traktowałam jako możliwość pokazania siebie. Nie jako Słowianki ze sceny czy ścianki, gdzie nie miałam okazji nic powiedzieć, a ludzie oceniali na podstawie wyglądu i wyobrażeń, nie rozumiejąc, że na scenie tylko wcielam się w rolę. Nie umiałam pływać. Kosztowało mnie to dużo, ale byłam szczęśliwa, że pokonałam swoje granice. Nie odważyłam się jednak skoczyć z większej wysokości niż z 5 metrów, bo we wszystkim trzeba zachować zdrowy rozsądek. W programie zobaczyłam desperację ludzi, którzy pomimo przyjmowania leków przeciwbólowych, szli i skakali z 10 metrów. Intrygi, kombinowanie, kto przejdzie, kto nie. Dlatego czasami wolałam pogadać z prostolinijnym i szczerym Adamem Kraśko! Po programie zostały mi tez świetne przyjaźnie z Misheel Jargalsaikhan czy też Julką Wróblewską, która wystąpiła w naszym ostatnim klipie "N.O.C."
Mam na koncie dwie okładki w "CKM". Uważam, że żałować możemy tylko, że czegoś nie zrobiliśmy...
Przed kamerą czuje się jak ryba w wodzie
Dostałam propozycje do programów, na które nie zdecydowałam się, bo wiedziałam, że są np. niebezpieczne. Widzę siebie w jakimś programie o gotowaniu! Byłam już w kilku jako gość i bardzo mi się podobało. Chętnie wreszcie nauczyłabym się gotować coś więcej niż łosoś na parze (śmiech).
Są dwa typy ludzi: ja należę do tych, którzy przed kamerą czują się jak ryba w wodzie. Sama z siebie jestem dumna i słyszę to też często od moich producentów, jak duży progres zrobiłam od momentu, kiedy zaczynałam prowadzić programy disco polo. Jako prezenterka pracuję już 4 lata i zapraszam do oglądania moich programów na antenie 4fun.tv i 4fun Dance.
Nie zamykam się na nic. Spróbować zawsze można. Ważne tylko, aby umieć obiektywnie ocenić, czy można z tym wyjść do ludzi. Ale póki co planuje pozostać przy graniu... w teledyskach (śmiech).
Show-biznes dał jej w kość?
Trzeba mieć w sobie "to coś". Być autentycznym, nikogo nie udawać. Wydaje mi się, że jeśli ktoś jest produktem marketingowym kreowanym przez agencję, to od razu można to wyczuć. Ja zawsze sama prowadziłam swoje profile w internecie, nie udawałam na nich kogoś, kim nie jestem. Zawsze próbuję jak najbardziej pokazać prawdziwą siebie, swój charakter.
Ja też nie należę do stałych bywalczyń. Ciężko mi powiedzieć... Weszłam w to i już w tym jestem. Chyba teraz nie mam wyboru.
Nie biorę tego wszystkiego na serio w 100 procentach, wiec obojętnie, czy dzieje się cos dobrego, czy złego, uśmiecham się i idę dalej.
Nieustanna walka z paparazzi
Do pewnego momentu myślałam sobie, że jeżeli jestem na evencie w pracy, to ludzie mają prawo obserwować, robić zdjęcia. A jeśli jestem gdzieś prywatnie, to wydawało mi się, że mam prawo do tej prywatności... Bardzo szybko jednak przekonałam się, że tak nie jest... Jest to nieco uciążliwe, że jak gdzieś jestem, to zdarza mi się słyszeć szepty: "to Ola Ciupa". Na początku było to miłe, że jestem rozpoznawalna. Postawcie jednak siebie w takiej sytuacji. Czasami miło być anonimowym. Jeśli chodzi o niemiłe sytuacje, to nie mogę już wyjść tak jak kiedyś ze znajomymi do klubu i beztrosko się bawić. Bo ludzie robią zdjęcia, przyglądają się, oceniają. Zdarzyło mi się, że ktoś, kto ćwiczył obok na siłowni, zrobił zdjęcia z ukrycia podczas mojego rozciągania i przysiadów i wysłał do gazety... Chyba żadna kobieta nie chciałaby, żeby ktoś przyczajony robił jej zdjęcia w trakcie ćwiczeń. Mam tez problem z nawiązywaniem nowych znajomości, ponieważ pojawia się dużo ludzi, którzy ciągną tam, gdzie jest popularność, sukces, a nigdy nie chciałabym mieć takich znajomych! Dlatego mam na to receptę. Mam swoich znajomych, z którymi znam się od lat i rzadko dopuszczam kogoś nowego.
To śmieszne! Nie tylko w moim przypadku, ale też u innych - wystarczy z kimś spotkać się na kawę, choćby nawet w zawodowych sprawach i już media przypisują romans. Ostatnio często przypisywany mi jest najnowszy "romans" z Krzysztofem Gojdziem. A my po prostu się przyjaźnimy i mamy wspólnego asystenta Alvaro - który zresztą na początku był asystentem technicznym Popka, ale uznaliśmy, że mi przyda się bardziej.
Konkretne plany na przyszłość
Obrona pracy magisterskiej z kosmetologii. Szykuję coś nowego związanego z muzyką. Występuję w klipach, bywam na festiwalach, prowadzę programy muzyczne - całe moje życie kręci się wokół muzyki i kocham ją. Tak więc na niej się skupie. Ale od razu uprzedzam - nie będę śpiewała. Popek był jedyną osobą, która była w stanie mnie na to namówić - ale jednorazowo (śmiech).
Nie mogę ich zdradzić, ale tak jak wspomniałam, są one muzyczne. Jestem podekscytowana tym, co przede mną i nie mogę się doczekać, aż zacznę nowe projekty. Budzę się rano i mówiąc kolokwialnie, jaram się tym, co będzie. To, że jakiś czas temu rozstałam się i jestem sama, pozwoliło mi przemyśleć sobie wszystko. Czy jestem zadowolona z tego, gdzie znajduję się teraz w życiu. Czego chcę dalej. Robię to, co kocham, jestem szczęśliwa, a przede mną nowe wyzwania.