"Na dobre i na złe": Piotr Garlicki - uwielbiany aktor, któremu w życiu prywatnym nie dopisywało szczęście
Chociaż czuje się spełniony artystą, w życiu osobistym nie wszystko ułożyło się po jego myśli. Gwiazdor nie miał szczęścia w miłości, ale jest za to dumnym tatą. Starszy z synów, Łukasz, poszedł w jego ślady i jest rozpoznawalnym w Polsce aktorem. A kim jest młodsza z pociech ulubieńca widzów?
Widzowie mało o nim wiedzą
Gdy w 2000 roku dołączył do obsady "Na dobre i na złe" nie spodziewał się, że premierowa seria TVP z miejsca stanie się hitem, przynosząc mu ogromną popularność. Widzowie pokochali Piotra Garlickiego jako doktora Trettera z Leśnej Góry. Nie wszyscy pamiętają, że na swoim koncie zapisał do tej pory wiele znakomitych ról zarówno telewizyjnych, jak i filmowych. W połowie lat 80. niespodziewanie wyjechał z Polski. Na ponad dekadę zniknął z ekranów. Kiedy przyleciał do USA, zaczynał wszystko od nowa. Za oceanem zrezygnował z aktorstwa, by utrzymać rodzinę. Jak wspominał, musiał nauczyć się wielu nowych zawodów. Chociaż czuje się spełnionym artystą, w życiu osobistym nie wszystko ułożyło się po jego myśli. Gwiazdor dwukrotnie stawał na ślubnym kobiercu. Nie miał szczęścia w miłości, ale jest za to dumnym tatą. Starszy z synów, Łukasz, poszedł w jego ślady i jest rozpoznawalnym w Polsce aktorem. A kim jest młodsza z pociech ulubieńca widzów? Poznajcie historię Piotra Garlickiego - aktora, któremu w życiu
prywatnym nie dopisywało szczęście.
Boleśnie zderzył się z rzeczywistością
Mało brakowało, a nigdy nie poznalibyśmy przystojniaka o uwodzicielskim głosie i dużym talencie. Jego droga do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie była wyjątkowo kręta. Garlicki po maturze dostał się na orientalistykę. Na studiach nie zagrzał jednak długo miejsca. Jego wyobrażenia zderzyły się z szarą rzeczywistością.
Jak wspominał po latach z rozbawieniem, wybrał ten kierunek, bo kojarzył mu się z egzotycznymi wyjazdami. Zamiast nich, już od pierwszego semestru musiał uczyć się kilku języków, a to szybko go znudziło. Z czasem przestał przychodzić na zajęcia i wyrzucono go z uczelni. Wtedy upomniało się o niego wojsko.
Podjął zaskakującą decyzję
W kamaszach spędził dwa lata. Po wszystkim miał poczucie zmarnowanego czasu. Jak twierdził, niczego się nie nauczył. W końcu postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i spróbować swoich sił w aktorstwie. Zrozumiał, że właśnie to chce robić do końca życia.
Na ekranie zadebiutował na początku lat 70. Przełomowa okazała się dla niego rola w "Barwach ochronnych" Krzysztofa Zanussiego. Nie musiał długo czekać na kolejne propozycje. Fani seriali kojarzyć go mogą m.in. z "Królowej Bony" i "Najdłuższej wojny nowoczesnej Europy".
Gdy był u szczytu sławy, niespodziewanie wyjechał z kraju. Jego zaskakujący krok nie był jednak przypadkowy.
Miał ważne powody
- Moja decyzja była w części pochodną stanu wojennego. Bojkotowałem media publiczne, więc finansowo powodziło mi się bardzo kiepsko. Z 100 dolarami w kieszeni i z dziewczyną wyruszyłem do USA. Ta przygoda trwała prawie 15 lat - zdradził Garlicki w wywiadzie dla "Dobrego Tygodnia".
W USA musiał poradzić sobie z zupełnie innymi trudnościami. Szukał etatu w różnych zawodach. To właśnie za oceanem, jak twierdził: "zyskał niebywały szacunek dla pieniędzy, bo ciężko trzeba było na nie zapracować".
Tęsknił za aktorstwem
Na obczyźnie ciężkie momenty mieszały się z radosnymi. W Stanach Zjednoczonych aktor układał sobie na nowo życie po rozstaniu z pierwszą żoną, Moniką, z którą doczekał się syna - Łukasza. Jego drugi syn, Kasper, przyszedł na świat w Nowym Jorku. Dla Garlickiego i jego drugiej partnerki, Doroty (na zdjęciu), to był jeden z najszczęśliwszych dni. Cała trójka powróciła w kraju pod koniec lat 90. Dlaczego?
Jak wyznał gwiazdor "Na dobre i na złe", miał duże trudności z asymilacją w obcym kraju, a poza tym tęsknił za aktorstwem. Zachodzące wówczas polityczne zmiany w Polsce tylko upewniły go w przekonaniu, że czas odwiedzić dawne strony.
Takie zdjęcia to już przeszłość!
Niestety, także drugie małżeństwo aktora nie przetrwało próby czasu. Przyjazd do Polski zamiast zbliżyć małżonków, tylko ich oddalił od siebie. Garlicki zdradził, że z żoną rozwiedli się kilka lat temu. Ukochana poleciała z powrotem do Ameryki, a on został sam z synem.
- Tu skończył szkołę podstawową i trzy klasy gimnazjum. Wtedy z żoną podjęliśmy decyzję, że powinien studiować w USA, więc pojechał do swojej mamy - wyznał gwiazdor na łamach "Dobrego Tygodnia".
Jego syn jest już dorosły
Okazuje się, że Kasper świetnie radzi sobie w Stanach Zjednoczonych. Jak ujawnił Garlicki, syn ukończył stosunki międzynarodowe i pracuje w jednym z banków na Manhattanie. Aktor zapewnia, że ma z synem bardzo dobre relacje. Ten odwiedza go w Polsce, kiedy tylko może.
W rozmowie z "Super Expressem" gwiazdor zdradził, że wraz z Kasprem i Łukaszem tworzą zgrane męskie trio. Czy starszy z braci miał żal do ojca, że ten zostawił go z mamą?
Jak było naprawdę?
Kiedy ulubieniec widzów wyemigrował do USA, Łukasz miał zaledwie 8 lat. Mimo rozłąki, ojciec z synem utrzymywali ze sobą stały kontakt. Mówiło się, że Garlicki nie dogaduje się ze swoją pociechą. Prawda okazała się inna.
- Dzięki jego matce, a mojej poprzedniej żonie Monice, te relacje zawsze były bardzo dobre. Nigdy nie nastawiała dziecka wrogo wobec mnie, wręcz przeciwnie. Łukasz chciał się spotykać, przyjeżdżał do Nowego Jorku. Nie musieliśmy odbywać męskiej rozmowy, czegoś sobie wyjaśniać - zapewnił gwiazdor w wywiadzie dla "Dobrego Tygodnia".
Garlicki z dumą obserwuje poczynania swojego syna, który jest nie tylko aktorem, ale angażuje się także w wiele innych projektów. Sam wystąpił w teledysku do jego muzycznego Projektu Warszawiak.
Nie powiedział jeszcze ostatniego słowa
Piotr Garlicki w tym roku świętuje 70. urodziny. Wbrew metryce wciąż jest młody duchem i nie ma zamiaru zwalniać tempa. Wciąż oglądać go można w "Na dobre i na złe" i jeszcze przez jakiś czas to się nie zmieni. Dlaczego ulubieniec widzów nie myśli o odejściu z pracy? Po prostu nie może sobie na to pozwolić.
- Robię to, co lubię, co jest moją pasją. Ludzie często po prostu zarabiają pieniądze, a praca nie zawsze wiąże się z ich pasjami. (...) Mógłbym przejść na emeryturę, ale ze względu na okoliczności życiowe, które rzuciły mnie za granicę na wiele lat, ta emerytura jest nędzna - żalił się na łamach "Dobrego Tygodnia".
Fani za to cieszą się, że wciąż mogą podziwiać go na ekranie.