Marek mówi "Bye bye". Nie będziemy tęsknić!
Na uczestników "Rolnik szuka żony” w każdej edycji czeka wiele niespodzianek: miłość, rodzina, dziecko, ale zdarzają się także te mniej przyjemne chwile i rozczarowania. Ale jeszcze nikogo nie spotkało tyle przykrości, co Olę, wybrankę Marka, który właśnie zastąpił Łukasza na podium z najmniej lubianymi rolnikami w historii.
26.11.2018 | aktual.: 26.11.2018 12:10
Na całe szczęście dla dziewczyny to już koniec tej upokarzającej farsy. Niepotrafiący ani rozmawiać, ani słuchać rolnik przerwał ich kolację mówiąc "powodzenia, bye bye”. Przypomnijmy jednak, co działo się wcześniej.
Ola wyraźnie wpadła w oko nieśmiałemu mieszkańcowi małej wsi. To było zaskoczeniem nawet dla niej, bo na ich pierwszym spotkaniu „sam na sam” bardzo wyraźnie można było wyczuć, że... zwyczajnie do siebie nie pasują. Dziewczyna lubi podróżować, dowiadywać się czegoś o świecie i ludziach. On z kolei stwierdził, że „beton to beton” i wszędzie wygląda tak samo. Nawet jeśli miał jakieś pragnienia, czy marzenia dotyczące czegoś więcej, niż jego własne hektary, nie dzielił się tym. Gdy zatem podarował białą różę Oli (symbol tego, że została jego wybranką), nikt nie mógł być bardziej zaskoczony od niej.
I to był jedyny i ostatni miły gest z jego strony. Potem było tylko gorzej.
Podczas ostatniego odcinka, gdy rolnicy i ich wybranki spotykali się na weekend w romantycznym miejscu i zasiadali do kolacji, Marek nie wykrzesał z siebie ani jednego zdania, które mogłoby wytłumaczyć Oli, co ona właściwie tam robi.
Napięcie rosło i wyraźnie zdenerwowana dziewczyna szła na wspólną kolację jak na ścięcie. By przerwać krępujące milczenie, zadała proste – wydawałoby się – pytanie: co podobało się Markowi w tym weekendzie najbardziej. Niestety, jak wiele innych, oczywistych i zwyczajnych pytań, to także go przerosło. Kolejny raz rolnik zamiast odpowiedzieć, zaczął sam zadawać pytania, lub.. odmawiać odpowiedzi. Gdy zagubiona dziewczyna zaczęła mówić o swoich wątpliwościach, on... rozpoczął atak.
Biedna Ola dowiedziała się zatem, że jest... obłudna. Bo napisała w swoim liście, że nie boi się ciężkiej pracy, a teraz ma jakieś dziwne wątpliwości..
Gdy mając mętlik w głowie zapytała go wprost: "jak wyobrażasz sobie moje miejsce w twoim domu”, on rozpostarty na krześle odparł, że "zaprasza do swoich wypowiedzi w CV, gdzie jest wszystko”. Dodał także, że nie zamierza dyskutować, bo "o rzeczach prostych nie dyskutuje”.
Po całym festiwalu gorzkich słów dodał jeszcze patrząc na nią: "tego chciałaś? Przed kamerami?”
Potem tonem kowboja sączącego ze szklanki powiedział jej "nie przejmuj się, ja już różnych ludzi widziałem i nic mnie nie zdziwi”. Jedyne, z czego naprawdę się ucieszyliśmy, to deklaracja Marka, który zapowiedział: "od tego momentu już się nie odezwę”. Niestety odezwał się bardzo szybko, mówiąc: "powodzenia, bye bye”.
Zostawił przy stole roztrzęsioną dziewczynę i... miliony widzów w poczuciu ogromnej ulgi, że już nie będą musieli z bólem wysłuchiwać jego niezrozumiałych tyrad.
Jakim cudem Ola wytrzymała w programie i przy tej kolacji tak długo? Chyba zostanie to tajemnicą. Jedno jest pewne i powtarza się w większości tysięcy komentarzy: nic lepszego nie mogło ją spotkać. I, tak jak napisała jej jedna z internautek: Ola, w końcu, pół Polski się męczyło tak samo jak ty.