Małgorzata Maier krytycznie o "Big Brotherze". Żałuje, że wzięła udział w programie
None
Małgorzata Maier
Od czasu emisji pierwszej edycji programu "Big Brother" minęło już 13 lat. Mimo to twarze dawnych bohaterów wciąż wydają się znajome. Podglądana przez steki kamer codzienność 15 uczestników na dobre zapadła widzom w pamięć. Co jednak ciekawe, gwiazdy reality show coraz częściej krytycznie odnoszą się do swojej przygody z telewizją. Po latach odważniej oceniają eksperymentalny program ze swoim udziałem, zdradzając też jego kulisy.
Jakiś czas temu Karolina Pachniewicz w pierwszym od wielu lat wywiadzie wyznała, że w programie TVN wykreowano ją na pustą dziewczynę, a taki wizerunek przysporzył jej w prawdziwym życiu wiele przykrości. W podobnym tonie niedawno wypowiedziała się też Małgorzata Maier, która oceniła, że w serialu jakim był "Big Brother", przyszło jej odegrać rolę czarnego charakteru.
W najnowszym wywiadzie Gośka, jak swojsko nazywali ją widzowie, przyznała, że żałuje udziału w reality show i świadomie zrezygnowała z telewizji, w której często słyszała, że... jest nikim.
Po wyjściu z domu Wielkiego Brata rzeczywistość ją, tak jak i innych uczestników, mocno przerosła.
KM/AOS
Idealny czarny charakter
W finale znalazła się wspólnie z Jerzym Dzięciołem i Manuelą Michalak, ale Małgorzata Maier nie cieszyła się taką sympatią, jak oni. Za sprawą wyrazistego charakteru oraz często wygłaszanych na temat innych domowników opinii, w oczach wielu widzów uważna była za intrygantkę i dwulicową kobietę. Jak twierdzi, niewiele wspólnego miało to z rzeczywistością, ale takie były reguły gry. Tak przynajmniej tłumaczył uczestnikom psycholog, który przygotowywał ich na opuszczenie domu Wielkiego Brata, jak ujawniła w rozmowie z Wiktorem Krajewskim z Onetu, Maier.
- W serialu nie mogły grać same pozytywne postaci, bo byłoby nudne i nieciekawe dla widzów. Kreowano więc czarne charaktery. Mam w zwyczaju, że gdy coś mi się nie podoba, to mówię o tym głośno. Tym samym stałam się idealnym materiałem na bohaterkę na wskroś negatywną. Prawdziwa jędza. To straszne, jak mnie pokazano. Pokazano? Nie, pokazano dobrze, oceniono źle. Chciało mi się śmiać, gdy oglądałam później fragment, jak Martyna Wojciechowska, która była głosem lektora, mówiła: "Małgorzata znowu obgaduje Alicję". Pamiętam to jak dziś!- wyznała, dodając przy tym, że twórcom programu wyjątkowo łatwo było manipulować uczestnikami.
Popularność nie do zniesienia
- "Big Brother" to był serial. Wszyscy się bardzo lubiliśmy i zżyliśmy się ze sobą. Baliśmy się wychodzić z programu, bo to, co czekało nas na zewnątrz, było jedną wielką niewiadomą. Mimo tego byliśmy niczym lalki na sznurkach, dyrygowano nami, a my pokornie tańczyliśmy, jak nam zagrano.
Jednak nie tylko konfrontacja z wizerunkiem, jaki wykreowano jej w programie, okazała się dla Maier ciężarem po wyjściu z programu. Kolejnym problemem była rozpoznawalność.
- Przez miesiąc po "Big Brotherze" udawałam, że mnie nie ma w domu. Gdy włączyłam telewizor, krzyczeli: "Wiemy, że jesteś w domu." Kopali w drzwi, bo chcieli, żebym wyszła do nich. To nie była nienawiść. Byli źli, że czekają dwunastą godzinę na autograf. Żałuję, że poszłam do "Big Brothera", bo wiodłam naprawdę super życie, a po programie odwróciło się do góry nogami i stanęło na głowie. Nie mogliśmy wrócić do dotychczasowej pracy. Nie dlatego, że nam sodówka uderzyła do głowy, tylko dlatego, że gdziekolwiek się nie pokazaliśmy, zbierało się zbiegowisko i nie dało się normalnie pracować - podkreśliła uczestniczka pierwszego polskiego reality show.
Mimo to, podobnie jak inni mieszkańcy domu Wielkiego Brata, również ona chciała wykorzystać swoje 5 minut i spróbować kariery w show biznesie.
W telewizji słyszła, że jest nikim
Maier prowadziła w telewizji dwa programy o urządzaniu wnętrz: "Ikea - dom pełen pomysłów" i "Kto was tak urządził". Niewiele brakowało, a zostałaby pogodynką!
- Miałam propozycję, żeby prowadzić prognozę pogody. Chodziłam już nawet na próby kamerowe, podczas których uczył mnie sam pan Zubilewicz. Dostrzegłam jednak, że nie nadaję się do pracy w telewizji i tyle - czytamy w wywiadzie.
Z pewnością wpływ na tę decyzję miały jej dotychczasowe doświadczenia z pracy przed kamerami. Jak wynika z jej wypowiedzi, praca w mediach wcale nie przyczyniła się do tego, że Maier miała na swój temat lepsze mniemanie. Było odwrotnie.
- Długo nie wierzyłam, że coś potrafię. W czasie kiedy pracowałam w telewizji, często słyszałam, że jestem nikim. W pewnym momencie również w to uwierzyłam. Uwolniłam się od telewizji, bo nie chciałam być nikim- wyjaśniała.
Obecnie, jak zapewnia Maier, ułożyła sobie życie na nowo. Zajmuje się PR-em oraz projektowaniem ubrań. Kolekcje Małgosi można zobaczyć i kupić na jej stronie internetowej. Maier nie określa się jednak mianem modowej blogerki, choć przyznaje, że to najprostsza forma prezentacji jej twórczości.
Dziś udziału w "Big Brotherze" nie traktuje jako powód do dumy. Nie obnosi się z tym, a pytana przez nieznajomych, skąd kojarzą jej twarz, odpowiada, że z supermarketu. "Robię dużo, żeby się nie przypominać".
KM/AOS