"Kuchenne rewolucje": kucharz z wyrokiem i właścielka bez smaku, czyli Magda Gessler w Olsztynku
None
Zielarnia
Jak na finał sezonu przystało, ostatni odcinek "Kuchennych rewolucji" był naprawdę nietuzinkowy, oczywiście za sprawą jednego z bohaterów, który zadziwił nawet Magdę Gessler.
W "Zielarni", w Olsztynku na Mazurach, mimo aromatycznej nazwy, próżno było szukać wspaniałych zapachów, powalających smaków, a co za tym idzie, także i gości.
Jak się okazało, z ziołami, choć wcale nie w sensie kulinarnym, najwięcej wspólnego miał kucharz, który nabawił się przez to problemów z prawem. Tymczasowe ograniczenie wolności to jednak nie jedyne zmartwienie Marcina. Na co dzień musiał rywalizować w kuchni z właścicielką lokalu, mylnie przekonaną o swoich kulinarnych zdolnościach. Z błędu wyprowadziła ją dopiero telewizyjna rewolucjonistka, która degustację w "Zielarni" prawie przypłaciła własnym zdrowiem.
Czy Magda Gessler poradziła sobie z Marcinem, który był naprawdę niezłym ziółkiem i czy zdołała pogodzić go z szefową? Jedno jest pewne, takich charakterków gwiazda dawno nie widziała. Przeczytajcie naszą relację.
PB/KM
Trucizna Baby Jagi - popisowe danie szefowej
Jak to często bywa, problemy w biznesie, znów zbiegły się z kłopotami osobistymi biznesmenki. Mazurska restauracja, którą pani Ola prowadziła od czterech lat, była spełnieniem jej marzeń. "Zielarnia", oddalona od turystycznej atrakcji regionu jaką jest skansen o zaledwie 100 metrów, nie przyciągała jednak tłumów gości. Prawdziwe tarapaty zaczęły się jednak wtedy, gdy mąż właścicielki odszedł z kelnerką i zostawił po sobie nieuregulowane rachunki. Sytuacja zaczęła przerastać 32-letnią restauratorkę.
Kiepski okres w swoim życiu miał także kucharz, którego za posiadanie narkotyków - marihuany i haszyszu - skazano na ograniczenie wolności w postaci dozoru elektronicznego. Patrząc jednak na butną postawę Marcina, kłopoty z prawem nie odbierały mu wiary w siebie. 26-latek nie był łatwym współpracownikiem. Wulgarny i opryskliwy dla szefowej wciąż był z nią na wojennej ścieżce. Nieustannie krytykował jej dania i brak smaku, w czym, co pokazała degustacja Magdy Gessler, miał niestety rację.
Popisowa zupa szefowej, czyli rosół z ziołami, kulinarna ekspertka nazwała trucizną Baby Jagi.
- To jest kisiel z suszonych, starych ziół! Gile zielone, niech pan sobie przyniesie talerz i zje! Zobaczy pan, co podajecie ludziom - mówiła do kelnera. Co ciekawe, test na smak oblała nawet herbata.
- Herbata śmierdzi sztucznością. Piję perfumy. Niech pan to zabierze, to jest nie do picia! - stwierdziła sfrustrowana.
Kucharz, który czekał na... rzucanie garnkami
Kiedy kolejne serwowane dania wciąż nie ratowały sytuacji, Gessler nie wytrzymała i wpadła na kuchnię.
- Co pani kur*a dodała do tej zielonej zupy. To piecze! - pytała restauratorka.
- Zioła prowansalskie tylko...
- Niech pani powącha, one w ogóle nie pachną. To jest kurz. Naraziliście moje życie na szwank!- oskarżyła przerażoną właścicielkę, która przyjmowała kolejne ciosy krytyki. Tylko kucharz radośnie uśmiechał się pod nosem, wyraźnie zadowolony z tego, że ktoś w końcu podważył umiejętności kulinarne jego szefowej.
- Tutaj sam bym rewolucję zrobił- puszył się przed kamerą Marcin.
Jak twierdził, przez ostatnie pół roku próbował otworzyć właścicielce oczy i udowodnić, że jest kulinarnym antytalentem. On sam zebrał z kolei oklaski za swojego popisowego schabowego, co jeszcze bardziej połechtało jego ego.
- Ty nie powinnaś gotować - zawyrokowała Gessler, patrząc w pełne niedowierzania oczy restauratorki.
Inspekcja w kuchni także nie przyniosła ukojenia zszarganym nerwom Oli. Powierzchowna czystość, nieodpowiednio trzymane sprzęty jeszcze bardziej rozwścieczyły Gessler i... rozbawiły Marcina, który tylko czekał na rzucanie garnkami.
- Rzuci pani miską chociaż jakąś! - podjudzał gwiazdę kucharz, a gdy naczynia wylądowały w końcu na kuchennym blacie, był wniebowzięty.
Z przyjemnością wysłuchiwał też kolejnych krytycznych uwag pod adresem szefowej.
-_ A wystarczyło trochę książek poczytać i filmów na YouTube pooglądać_ - mówił przed kamerą kucharz-samouk. Ale i jemu zrzedła mina na wieść o niespodziance, jaką przygotowała dla zespołu "Zielarni" Gessler.
Marcin i jego iławskie roleksy
Wyprawa do pobliskiego skansenu i lekcja zielarstwa nie porwała 26-latka, które swoje na ten temat już wiedział. W rozmowie ze znaną restauratorką opowiedział, czym są tzw. iławskie roleksy. Pokazując elektroniczną bransoletkę na nodze, wyjaśnił, że jest pod dozorem policyjnym za posiadanie narkotyków.
- Miałem przy sobie marihuanę i haszysz, zielarnia no - wyjaśnił z uśmiechem, a Magda Gessler wyznała, że pierwszy raz widzi coś takiego na oczy.
I choć Marcinowi, mimo - delikatnie mówiąc - braku ogłady, nie można było odmówić uroku i poczucia humoru, jego cięte riposty fatalne znosiła szefowa. W końcu więc i jemu oberwało się od Gessler.
Widząc Olę, która popłakała się z bezsilności w kontaktach ze swoim pracownikiem, gwiazda TVN przywołała Marcina do porządku.
- To jest dojrzała kobieta, a ty ją traktujesz jak małolatę. Marcin, ja mówię poważnie, nie śmiej się, ona musi mieć w tobie stabilizację. Czasem słyszę, jak się z niej naśmiewasz przy innych. Opanuj się.
Happy end w "Zielarni"
Po tym, jak Gessler pomogła Marcinowi i Oli zakopać wojenny topór, rewolucja potoczyła się błyskawicznie. Tym razem restauracja nie zmieniła nazwy. Metamorfozę przeszło jednak wnętrze, które odtąd było ciepłe i przytulne. W końcu też udało się nawiązać w menu do nazwy lokalu. Aromatyczne dania i napary z ziół stały się specjalnością tego miejsca.
- Jest bajkowo, w moim klimacie, lepiej tego nie mogłam sobie wyobrazić! Mam nadzieję, że mój mąż jest zazdrosny, że pani Magda tu była i będzie wręcz szalał z tego powodu- mówiła w trakcie finałowej kolacji pani Ola.
Kiedy Magda Gessler po kilku tygodniach wróciła do "Zielarni", była mile zaskoczona. Zaserwowane jej dania nie odstawały poziomem od tych, jakie podano na uroczystej kolacji. I chociaż Marcin nie pracuje w tym miejscu na co dzień, to kuchnia wciąż jest godna polecenia.
- To była prawdziwa frajda. Dostajecie piątkę! - oznajmiła restauratorce i kucharzowi.
Ciężka praca nad daniami i samą sobą opłaciła się młodej właścicielce. Widać było, że interes kwitnie, podobnie jak bohaterka rewolucji.
PB/KM