Krystyna Janda ostro o tabloidach
- Jest to pewien wykształcony model wplątywania ludzi w różne historie, po to tylko, żeby sprzedać ten kawałek szmaty i tyle. To jest wina tych, którzy czytają te gazety. Nie byłoby ich, gdyby ludzie ich nie potrzebowali i nie kupowali tak masowo. A zresztą nie znam takiego społeczeństwa, które by nie miało takiej prasy - mówi agencji informacyjnej Newseria Lifestyle Krystyna Janda, aktorka.
09.10.2014 | aktual.: 09.10.2014 11:22
Aktorka podkreśla, że artykuły, które pojawiają się w prasie brukowej, są odpowiedzią na oczekiwania jej czytelników. Nie jest ważne, że podane informacje są wyssane z palca, liczy się to, że szokują i odbiorcy na pewno zwrócą na nie uwagę w gąszczu innych.
- Ludzie reagują na obrazki, na dziwolągi, na nieszczęście. Lepiej sprzedaje się zło niż dobro. Manipulowanie najniższymi, najprymitywniejszymi instynktami ludzkimi, śmiercią, nienawiścią ludzi do siebie jest po prostu popłatne. A to, że to jest nieprawda, a kogo to w ogóle zajmuje. Lepiej jest siedzieć w sądzie codziennie i płacić te kary, a pisać bzdury, bo i tak więcej się na tym zarabia - mówi Krystyna Janda.
W przypadku Krystyny Jandy za kanwę artykułu w tabloidzie posłużyły słowa, które padły na jej blogu. W wyraźnie żartobliwym tonie aktorka żegnała się ze swoimi widzami, ale w kontekście jedzenia grzybów, które uważała za podejrzane. Dziennikarze tabloidu wzięli jednak sprawę na poważnie i w dramatyczny sposób zaalarmowali, że dyrektorka Teatru Polonia przygotowuje się na śmierć.
Aktorka nie zamierza składać pozwu do sądu. Jej zdaniem walka z tabloidami to walka z wiatrakami. Kary za znieważenie są niskie, a sprostowań do szaklujących artykułów i tak nikt nie czyta. Szkoda jej więc na to czasu i energii.
- Jestem osobą publiczną, muszę się na to zgodzić. Żyję w takim kraju, wśród takich ludzi, którym jest to potrzebne. To jest też moja publiczność. Moim celem jest edukacja tej publiczności, bo prowadzę teatr na dobrym poziomie. Natomiast nic na to nie poradzimy - dodaje Krystyna Janda.