Grzegorz Rosiński o "Młodzieńczych latach"
Skąd pomysł na rozbudowanie uniwersum Thorgala o ,,Młodzieńcze lata"?
Grzegorz Rosiński: Nie jest to oryginalny pomysł. Thorgala poznajemy jako dorastającego już mężczyznę. Znamy tylko strzępy jego dzieciństwa. Co się z nim działo wtedy, nie wiemy. To jest doskonała okazja i moment by braki tej wiedzy uzupełnić. Szukaliśmy rysownika, który by to przedstawił. Były różne próby. Gdy Roman zrobił pierwsze plansze, okazało się, że płynnie w temat się zagłębił i został.
Co myślisz o efekcie końcowym albumu? Czy ma swoje wyjątkowo mocne strony, a może są też słabe?
GR: Dla mnie szklanka zawsze jest do połowy pełna. Mam szczęście, że udało się mi się zebrać doskonałą grupę, a właściwie moich następców. Nie mam co marudzić (śmiech). Nie chcę się wtrącać w pracę Romana, ewentualnie coś korygujemy. To co najważniejsze, na czym musieliśmy się skupić, to fakt by historie inteligentnie się splatały. To jest ważne dla całej mitologii. Co ważne dla mnie to jest seria równoległa, a nie spin-off, bo ona się dzieje w tym samym czasie, gdy Thorgal ma inne zadania.
Czy jest coś w twórczości Surżenki i Yanna, co zainspirowało Cię w Twojej pracy?
GR: Surżenko nie waha się, jest świetnym rysownikiem, nie wydziwia. Ja mu daję wskazówki, a w zamian otrzymuję swoją lekcję. Przypominam sobie problemy, gdy byłem w jego wieku. Korzystam z jego mniejszego doświadczenia, swego rodzaju świeżości.
Czy czytelników czekają jeszcze jakieś niespodzianki, nowe serie?
GR: To jest trudne pytanie. Uważamy bowiem, by poszczególne serie nie konkurowały przede wszystkim między sobą. Chodzi nam o jakość, nie o ilość. Nie chcemy zasypać rynku. Każdy album jest dla czytelników niespodzianką. Pierwszy raz bowiem ktoś inny na przykład przygotował okładkę głównej serii. Co będzie potem zobaczymy.