Gessler w "Kuchennych Rewolucjach": "Powinnam wezwać sanepid i zamknąć lokal!"
None
Tak źle już dawno nie było
W samym centrum Nysy mieści się "Bistro pod Aniołami". To jedna z najstarszych restauracja, którą od ponad dwudziestu lat prowadzi Genowefa. Na początku działalności pomagał jej mąż. Od niedawna wspiera ją córka Ewelina, która niedługo już sama będzie zarządzać tym lokalem. Niestety, o ile kiedyś było tam smacznie i wesoło, to teraz trudno o klientów.
- To nie jest tak, że gości nie mamy w ogóle. Bardzo dużo osób nas odwiedza, jednak spoza Nysy, natomiast nysanie nie przychodzą, bo twierdzą, że u nas jest za drogo- powiedziała w jednym z wywiadów Ewelina.
Być może spowodowane to było tym, że w restauracji wciąż słychać krzyki, dochodziło do kłótni, wiecznych pretensji, a nawet rękoczynów!
- Szefowa ma dość stanowczy charakter. Jest dość nerwowa i wszystko bardzo przeżywa. Czasami jest to nie do wytrzymania - przyznała kelnerka.
Trudną atmosferę tego miejsca miała zmienić Magda Gessler. Jak zawsze nie przebierała w słowach i szczerze wytknęła wszystkie błędy. Tylko jak pomóc właścicielkom, gdy te nie przyjmują żadnych krytycznych uwag pod swoim adresem? A tych było naprawdę wiele...
AR/AOS
Kuchnie świata w Nysie
Szkoda, że pierwsze wrażenie jest tylko jedno, bowiem to, co zobaczyła Magda Gessler po przekroczeniu progu restauracji, niejednego mogłoby wytrącić z równowagi. Ogromna ilość bibelotów, lalek i porcelanowych figurek aniołków sprawiła, że można mieć wątpliwości czy trafiło się do muzeum czy prawdziwej restauracji. Pełna obawy o to, co się jeszcze wydarzy Gessler zajęła miejsce przy stoliku. Po chwili otworzyła menu i... zdębiała. Karta została skonstruowana w myśl zasady "od Sasa do Lasa", czyli obok włoskiej pizzy znalazła się francuska wątróbka i węgierski langosz. Aby jednak sprawdzić poziom podawanych dań, gwiazda zdecydowała się złożyć zamówienie. Na pierwszy ogień poszło foie Gras na ciepło podane na toście. Czy to aby dobry pomysł?
- Ono jest zielone jak te ściany. Ma się wrażenie, że było robione 2 tygodnie temu, a nie, tak jak twierdzi kelnerka, dwa dni temu - skrzywiła się restauratorka.
Kolejną potrawą był tatar. Jednak zanim pierwszy kęs znalazł się na widelcu, Gessler poprosiła o oliwę.
- O ja pier**lę, przepraszam! Smar do silnika to przy tym nic!
Niestety, potem wcale nie było lepiej. Podanie koziego sera z boczkiem było wielkim błędem, ponieważ ten duet to istna bomba kaloryczna. W końcu przyszedł czas na tak bardzo wychwalanego langosza.
- Nie będę tego jadła, bo to jest strasznie tłuste. Kompletny koszmar - powiedziała i odsunęła talerz.
Wisienką na torcie miała być giczka jagnięca. Niestety, nawet jej nie udało się podbić podniebienia ekspertki.
- Jak dobrze, że stamtąd wyszłam. Wnętrze stare, brudne, zaniedbane, kiczowate. A jedzenie tak jakby było zrobione sto lat temu i odgrzane dziś - powiedziała na koniec.
Gdy informacja o wizycie Magdy Gessler w Nysie dotarła do mieszkańców miasta, postanowili zareagować. Jak?
Mieszkańcy nie szczędzili ostrych słów
Następnego dnia gwiazda otrzymała maila, w którym jeden z mieszkańców anonimowo opowiedział, czego można spodziewać się po właścicielkach. Niestety, nie były to miłe słowa ani pochwały. Według niego, obie panie stosują przemoc wobec swoich pracowników. W ruch idą nie tylko ostre wyzwiska, ale także zastraszenie i poniżanie.
- Właścicielka jest osobą bardzo mściwą i obawiam się jej reakcji na ten list. (...) Pracownicy są nadmiernie eksploatowani, pracują po 12 godzin, czasami nawet 4 dni w tygodniu (z czego mają zapłacone za 8 godzin) oraz brak urlopów. Jest to powód dużej rotacji pracowników. Dodatkowo właścicielka nie omieszka szykanować pracowników wyzwiskami oraz obelgami. (...) Ma bardzo wysokie mniemanie o sobie i lubi traktować innych z góry. (...) Pracownikami są prawdopodobnie osoby bardzo zastraszane przez właścicielkę lokalu- czytamy.
Na forach internetowych również aż kipiało od negatywnych komentarzy. Niemal wszystkie opinie skupiały się na nieludzkim traktowaniu pracowników przez Genowefę. A co na ten temat miały do powiedzenia osoby aktualnie zatrudnione w "Bistro pod Aniołami"?
Niepokorne właścicielki nie przejmowały się krytyką
Przyszedł czas na szczerze rozmowy z pracownikami. Dopiero teraz Gessler poznała całą prawdę o tym miejscu.
- Właścicielki czasami potrafią bardzo źle traktować człowieka. Zaczynają nerwowo reagować i to się przekłada na pracowników, którzy nie wytrzymują tego. A to wszystko słychać na sali- zdradziła kelnerka Gosia.
- Jakbym wiedziała wcześniej jak tu jest, to bym do pracy nie przyszła. Właścicielka wyzywała, krzyczała, biła po rękach, rzucała garami. Te nerwy w kuchni mnie po prostu wykańczały i dlatego chciałam stąd odejść. Ale Ewelina mnie przekonała, żebym została. Obiecywała, że się zmieni- dodała Ewa, która pomaga w pracy w kuchni.
Przerażona tym, co usłyszała, restauratorka natychmiast wezwała do siebie Genowefę z córką. Niestety, żadna z nich nie przejęła się krytyką i wszystkiemu zaprzeczyły. Według nich, publiczne wytykanie błędów przez gwiazdę było niestosowne i z kulturą miało niewiele wspólnego. Gdy tylko rozmowa dobiegła końca, obie panie powiedziały, co tak naprawdę myślą o Magdzie Gessler.
- Co ona w ogóle opowiadała? To jest bzdura totalna. Tak w stosunku do mojej mamy troszeczkę nieładnie postępuje, bo się tam czegoś naczytała. A o sobie nic nie poczytała nigdy?- ironicznie zareagowała później Ewelina.
- Ona przyjechała nas pogrążyć i wykończyć. Teraz nie podniesiemy się już na pewno. Zostałyśmy tak zdeptane, zmusztrowane, zeszmacone równo - stwierdziła Genowefa.
- Ona ma takie usposobienie chamskie i podłe- wtórowała jej córka.
Brak pokory właścicielek to niejedyne problemy "Bistro pod Aniołami".
Udana rewolucja?
Humor miała Magdzie Gessler poprawić wizyta w kuchni. Nic z tego. Tak zaniedbanego miejsca już dawno nie widziała. Gruba warstwa kilkuletniego tłuszczu i brudu pokrywała niemal każdy centymetr wolnej powierzchni.
- Jak pani może podawać jedzenie ludziom, gdy na kuchni panuje taki brud? Powinnam w tej chwili wezwać sanepid i zamknąć lokal. Pani hoduje brud! Mnóstwo pierdół na sali, a w kuchni g*wno. Całe pomieszczenie aż cieknie od tłuszczu. Wszędzie jest syf! Złoto jest tam, gdzie kogoś stać na złoto! W innym wypadku jest to kłamstwo i obłuda! Przerażające!- krzyczała restauratorka.
Gwiazda błyskawicznie zarządziła wielkie sprzątanie. Następnym krokiem było wyrzucenie wszystkich zbędnych elementów dekoracji, czyli zakurzonych lalek, figurek a nawet kwiatów. Dopiero wtedy do lokalu mogła wejść ekipa remontowa. Po krótkiej nauce gotowania, rozpoczęły się przygotowania do finałowej kolacji. O dziwo, uśmiechnięta Genowefa chętnie angażowała się we wszystkie prace. Co innego jej córka. Ewelina do samego końca nie była przekonana o słuszności przeprowadzenia rewolucji. Mimo wszystko wieczór można było zaliczyć do udanych. Najedzeni goście nie mogli się nachwalić francuskich przysmaków, które od tej pory królowały w menu. Zmieniono również nazwę restauracji na "Madame".
Po sześciu tygodniach Gessler ponownie odwiedziła lokal w Nysie. Była zaskoczona miłą obsługą i smacznym jedzeniem. Zaniepokoiła ją tylko jedna rzecz.
- Dostałam smsa od bardzo dobrych przyjaciół, którzy tu mieszkają. I tekst jest taki: "Pani Magdo, to tylko pozory. Ewelina przejęła rolę matki. Krzyczy na pracowników". Nie masz prawa krzyczeć. Nawet sporadycznie - powiedziała.
- Ci ludzie kłamią. Bezczelni, złośliwi i chamy - zaprotestowała córka Genowefy.
Myślicie, że z takim podejściem właścicielki restauracja ma szansę odnieść sukces? Mimo naszych obaw, Gessler była dobrej myśli i życzyła temu miejscu jak najlepiej.
AR/AOS