Gessler do właścicielki restauracji po czterech udarach: "Jakaś walerianka była?"

Właścicielka prowadzi lokal razem ze swoim partnerem, Johanem Paulem. Mężczyzna przeprowadził się dla Jadwigii z Holandii i pomógł jej sfinansować marzenie o własnym barze. Na pierwszy rzut oka widać, że para wkłada dużo pracy i serca w to miejsce, ale niestety ich dzienne dochody są tak niskie, że kompletnie nie opłaca się go dalej prowadzić.

- Może jest problem z moim gotowaniem? Być może potrzebuję pomocy - przyznaje bezradnie Jadwiga.

Z pomocą przyszła Magda Gessler.

Na samym początku restauratorka miała zastrzeżenia do wystroju wnętrza. W oczy rzucają się kolorowe ściany, dominuje zieleń i pomarańcz. Drugim minusem było to, że nie było papierowej karty dań, a menu zostało napisane markerem na tablicy. W trakcie składania zamówienia przez Magdę Gessler okazało się, że poza schabowym na kilka sposobów w lokalu można zjeść zupy oraz dania mączne.

Gwiazda ostatecznie zdecydowała się na rosół, flaki i schabowego.

Flaki i rosół nie zasmakowały Gessler. Schabowy zdał egzamin. Dodatkowo okazało się, że dania nie są drogie. Choć Gessler nie zdecydowała się na pierogi z mięsem, to właściciele i tak zdecydowali się je podać restauratorce.

- Pierogi są zimne w środku. Ciasto potwornie twarde i grube. Masakra, że pani dodaje do farszu marchewki - skomentowała danie Gessler.

Restauratorka postanowiła zapytać o nienaturalne według niej zachowanie Jadwigi, co skończyło się gafą.
- Pani jest bardzo zdenerwowana. Czy pani brała coś na uspokojenie? Jakaś walerianka poleciała? Bo tak to wygląda.

Właścicielka wyznała, że jest po czterech udarach. Prowadząca "Kuchenne rewolucje" od razu zmieniła ton rozmowy. Co wydarzyło się dalej?

Magda Gessler poprosiła Jadwigę i Johna o to, aby zrobili pierogi. Mężczyzna poprosił ukochaną, aby znalazła przepis w internecie. Ta bardzo się wzburzyła, a partner właścicielki wyżalił się przed kamerami.

- Dostaję słowa. Niestety, taka ona jest i nie mogę nic na to poradzić.

Przy okazji okazało się, że udary to nie jedyna tragedia, która spotkała Jadwigę. Gdy miała 39 lat, zginął jej mąż.

- Jak miałam 39 lat, zginął mój mąż. Nie wiemy do dzisiaj, co się stąło. Znaleźli jego ciało, ale już był... ja nie mogę o tym mówić. Najprawdopodniej ktoś mu pomógł. Obrabowali go, samochód do tej pory się nie znalazł. Zabili go na Słowacji.

Po rozmowie przyszedł czas na konsumpcję pierogów, które okazały się całkiem smaczne.

Jadwiga nieustannie narzeka na swojego partnera. Przed kamerami wyznała, że nie czuje od niego miłości. Aby załagodzić spór, Magda Gessler wymyśliła nazwę lokalu - "Latający Johan". Zapadła też decyzja o zmianie wystroju.

- Na tej ścianie będą holenderskie wiatraki i pole. Dalej będą powieszone na ściane w ramkach zdjęcie kafl holenderskich, starych. To miejsce będzie sympatyczne i klimatyczne. Będą śledzie podane w liściach kapusty, krem z sera gouda i innych serów na bazie rosołu, drugie danie to będą polędwiczki wieprzowe w sosie orzechowym i pierogi z białym serem na słodko, także na promocję.

Finałowa kolacja okazała się bardzo udana. Standardowo Magda Gessler kilka tygodni później przyjechała z powrotem, aby ocenić pracę właścicieli i jakość potraw.

Zdaniem Magdy Gessler dania były w porządku, ale trochę gorsze niż w momencie finałowej kolacji.

- Jest smacznie, ale Jadwiga i Johan musiał popracować nad daniami bo diabeł tkwi w szczegółach.

Oglądaliście ostatni odcinek?