"Nieprzydatny" tajny współpracownik
W czasach, gdy święcił największe triumfy jako komentator i jednocześnie przepuszczał fortunę w karty, gra w pokera na pieniądze była w Polsce zakazana. Można było za to trafić do więzienia. PRL-owskie służby bezpieczeństwa wykorzystały ten fakt, by nakłonić pana Jana do współpracy i zbierania haków na sportowców.
Jako TW "Sprawozdawca" okazał się jednak – jak wynika z dokumentów znajdujących się w aktach IPN – "mało przydatny, bo bardzo nieszczery". Joanna Ciszewska, córka pana Jana z pierwszego małżeństwa, która nawet po rozwodzie rodziców miała świetny kontakt z ojcem, uważa jednak, że wcale nie był on hazardzistą.
– To, że uwielbiał konie, bo sam komentował ich wyścigi na Służewcu, nie było żadną tajemnicą. I że sam na nie stawiał – też. A w karty grał, bo lubił. Doskonale nad tym panował – mówiła, zaprzeczając również plotce, że Jan Ciszewski nadużywał alkoholu. – Nikt nigdy nie widział go pijanego. Był koneserem dobrych trunków – utrzymywała.