Poznali się, gdy miała 25 lat
Po raz pierwszy spotkali się w pewien poniedziałkowy wieczór 1958 r. w gmachu telewizji na placu Powstańców Warszawy. 25-letnia aktorka miała tego dnia zagrać w nadawanym na żywo spektaklu Teatru Telewizji. Starszy od niej o trzy lata Jan Suzin czekał na rozpoczęcie swego dyżuru w "dziupli", jak nazywano malutkie studio, w którym pracowali spikerzy. – Najpierw była szybka próba, a potem zagraliśmy. Janek nas zapowiadał – wspomina aktorka.
Spiker nie mógł oderwać od niej oczu. Opowiadał po latach, że był nią oczarowany od pierwszego wejrzenia. – Po zakończonym spektaklu, jak to było w zwyczaju, aktorzy grający główne role zapraszali resztę kolegów do charakteryzatorni na małego drinka – opowiada Alicja Pawlicka. – Zaprosiłam Janka. To był odruch. My mieliśmy się bawić, a on stał z boku. Pomyślałam, że jak wszyscy, to wszyscy. Ten z "dziupli" też.
Wieczór upłynął w przemiłej atmosferze, a gdy przed północą uczestnicy imprezy zaczęli się rozchodzić do domów, Jan Suzin zaproponował swej nowej znajomej, że odprowadzi ją na Saską Kępę, gdzie mieszkała. – Ale najpierw zaprosił mnie jeszcze do Kameralnej na Foksal. Nigdy nie byłam w tej restauracji, mimo że grałam tuż obok na małej scenie Teatru Polskiego – mówi aktorka.
Choć Jan zrobił na niej świetne wrażenie, nie miała zamiaru kontynuować znajomości. Była wtedy w trakcie przeciągającego się w nieskończoność rozwodu z Mieczysławem Gajdą, a poza tym wiedziała, że Suzin układa sobie życie u boku Ireny Dziedzic, której w żadnym razie nie chciała wchodzić w paradę. – Nie widzieliśmy się jakiś czas, choć zdobył mój numer telefonu i zadzwonił, by zaproponować spotkanie. Odmówiłam – opowiadała.