Ocalili wiele zwierząt
Innym razem to prowadzącym się "oberwało" i cenzura nie puściła jednego z odcinków ich programu.
- To była lata osiemdziesiąte, pokazywaliśmy bociany i powiedzieliśmy, że mimo iż mają czerwone nogi i czerwone dzioby, mogą latać tam, gdzie chcą - wspominała Hanna Gucwińska.
Jednak to, co pokazywali Gucwińscy przed kamerą, było tylko namiastką ich działalności. Pomagali zranionym, schorowanym zwierzętom. Do Afryki przeszmuglowali jerzyki, które nie zdążyły odlecieć na zimę do ciepłych krajów. Zawinęli je w papier śniadaniowy i żadna bramka ich nie wykryła. Ocalili cyrkową słonicę przed uśpieniem.
- Żyła jeszcze przez 10 lat i okazywała nam wdzięczność, popisując się różnymi sztuczkami. Kiedy pokazaliśmy ją w programie i przedstawiliśmy jej losy, dostaliśmy mnóstwo listów z podziękowaniami od naszych wiernych widzów- mówiła Gucwińska.
Innym razem uratowali dziewczynę pod wpływem narkotyków, która wtargnęła na wybieg tygrysów. Udało się ją ocalić tylko dlatego, że opiekunowie wiedzieli, iż ich drapieżne koty od maleńkości bały się... szufelek.