Proces sądowy był dla nich ciosem
Ich metody opieki nad zwierzętami nie wszystkim się jednak podobały. Po latach Gucwiński został oskarżony o znęcanie się nad niedźwiedziem Mago. W latach 90. Jako dyrektor zoo uratował przed uśpieniem niedźwiedzia z matką i rodzeństwem. W 1996 r. zamknął Mago na zapleczu wybiegu po tym, jak niedźwiedź pokrył siostrę i z kazirodczego związku urodziły się trzy małe. Gucwiński chciał zapobiec podobnym zdarzeniom, a niedźwiedź spędził w odosobnieniu 10 lat. Obrońcy praw zwierząt uznali, że to przejaw znęcania się. W 2006 roku dyrektor zoo stanął przed sądem. I choć sąd uznał go za winnego, ze względu na dorobek i zasługi w pracy ze zwierzętami zawyrokował tylko wpłatę grzywny w wysokości 100 zł na rzecz Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Proces kosztował jednak słynne małżeństwo dużo więcej. Gucwińska musiała sprzedać dom rodzinny, żeby spłacić adwokatów i koszty postępowania.
-_ Posądzenia, prasowe paszkwile, to człowieka zdeprymowało, przygasiło. Sąd Najwyższy przy kasacji powiedział, że skoro Mago nie miał warunków jak w Tatrach, no to się nad nim znęcano. To powinni zamknąć mnie 50 lat temu, bo w ogrodach zoologicznych nie ma warunków jak na wolności. Dzisiaj Mago żyje i ma się dobrze. Ale to wszystko zostawiło we mnie ślad_ - mówiła na łamach "Wyborczej".