Wiedziała, że zachoruje
Początkowo nic nie zapowiadało dramatu. Justyna korzystała z uroków młodości, imprezowała, uczęszczała na lekcje karate i tańca oraz uczyła się gry na pianinie. Jej grafik pękał w szwach. Wszystko zmieniło się w ciągu jednej chwili. Pewnego dnia niespodziewanie przewróciła się na prostej drodze. Kurowska chciała zbagatelizować ten incydent. Na szczęście jej znajomy nie pozwolił na to i zasugerował dziewczynie przeprowadzenie badań pod kątem ataksji.
- W grudniu 2006 roku pojechałam na badania krwi do Warszawy. Pobrano ode mnie próbki, które następnie wysłano do Londynu. Czekałam dwa miesiące na wyniki. W lutym 2007 roku pojechałam jeszcze raz do Warszawy odebrać wyniki badań. Ich wynik mnie nie zdziwił. Okazało się, że mam ataksję - powiedziała.
Gdy Justyna miała zaledwie 10 lat, zmarła jej mama. Po sześciu latach ta sama choroba zabrała jej ukochanego ojca. Wiedząc, że ataksja jest chorobą dziedziczną, była przygotowana na najgorsze. Miała świadomość, że ona również będzie mieć poważne problemy ze zdrowiem. Nie miała jedynie pojęcia, kiedy choroba da o sobie znać.
- Cały czas biłam się z myślami, że będę niepełnosprawna jak tata. Z drugiej strony wierzyłam bardzo mocno, że będę taka jak moi rówieśnicy, czyli zdrowa. To było straszne patrzeć na to, jak mój tata kompletnie poddaje się chorobie, mimo że miał wszystko, a co najważniejsze bliskie osoby, które opiekowały się nim i pielęgnowały go.
O życie walczą również kuzynka i ciocia, niemal cała rodzina Kurowskiej.