Korespondent z wyboru
- Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, czy ryzykuję swoje życie. Kiedy coś się dzieje, muszę tam być - Waldemar Milewicz powiedział w jednym z wywiadów.
Igranie ze śmiercią jest wpisane w zawód korespondenta, na który po 10 latach siedzenia za biurkiem Milewicz sam się zdecydował. Pracę na Woronicza rozpoczął w 1981 roku w redakcji Dziennika Telewizyjnego. W 1991 porzucił stanowisko publicysty działu zagranicznego, by po raz pierwszy wyruszyć w teren. Niedaleko, bo do sąsiadującej Litwy, gdzie rozgrywały się wówczas dramatyczne wydarzenia.
- Widocznie dobrze wywiązałem się z zadania, gdyż potem coraz częściej padały propozycje wyjazdów do tzw. punktów zapalnych. Wkrótce spostrzegłem, że ta praca mnie fascynuje - podsumował swój korespondencyjny debiut w jednym z wywiadów.
Od tamtej pory wyjeżdżał we wszystkie niebezpieczne rejony świata. Był korespondentem z takich miejsc jak: Bośnia, Czeczenia, Kosowo, Abchazja, Rwanda, Kambodża, Somalia, Etiopia, Rumunia i Turcja. Popularność i uznanie publiczności zyskał dzięki programowi, który składał się z cyklu reportaży "Dziwny jest ten świat".