Miejsce 19. ''True Blood''
„True Blood” nie mogło powstać w lepszym momencie – w 2008 roku wampiry były na szczycie. Dzięki wielkiemu sukcesowi sagi „Zmierzch” o krwiopijcach mówili i pisali wszyscy. Nastolatki wzdychały do pięknego Edwarda, a krytycy literatury analizowali każde posunięcie Belli. I przekonywali, że nie dość, iż Stephenie Meyer nie potrafi pisać, to jeszcze pod przykrywką opowieści o wampirach sprzedaje dzieciakom religijną propagandę. Nikogo to jednak nie obchodziło. Nakłady rosły, ekranizacje zarabiały setki milionów dolarów, a rynek zalała wielka fala opowieści o zniewieściałych wampirach.
„True Blood” okazało się odtrutką na ten trend. W przeciwieństwie do powieści pani Meyer, nikt nie przedstawia tu wampirów, jako zakompleksionych, skupionych na sobie nastolatków z problemami. To poważne, świadome swojej potęgi stworzenia, które manipulują ludźmi i bez skrupułów wplątują je w swoje intrygi. To powrót do starych dobrych czasów, gdy stworzeń pijących krew należało się bać. Być może jeszcze nie do czasów przerażającego Nosferatu, ale przynajmniej „Wywiadu z wampirem”.
HBO zdecydowało się także bardzo odważnie podjąć temat seksu. W przeciwieństwie do „Zmierzchu” nie jest to więc opowieść o pięknie celibatu i grzechu miłości cielesnej, ale o namiętnościach i żądzach silniejszych niż zdrowy rozsądek. Główna bohaterka „True Blood”, niewinna i naiwna Sookie Stackhouse, bardzo szybko staje się świadomą siebie i swojej cielesności kobietą. Nie manipulują nią piękne wampiry, gdyż to ona ma nad nimi przewagę – jest telepatką, której myśli nie można odczytać. Inaczej niż w „Zmierzchu”, gdzie Bella przedstawiona jest jako bezwolne dziewczę całkowicie oddane swemu mężczyźnie.