Nikt nie przeklina
Nie zrozumcie nas źle. Nie proponujemy, by polskie telenowele obyczajowe przemieniły się w "Psy" i "Pitbulle". Nie chodzi nam o to, by siarczyste przekleństwo padało co drugie słowo, ani nawet o to, by w każdym odcinku ktoś zaklął. Ale naprawdę bardzo trudno nam zrozumieć, dlaczego w rodzimych serialach nie klnie nikt. NIGDY.
Ukradli ci samochód? Przyjmij to spokojnym monologiem pełnych odwołań do klasyki literatury. Padłeś ofiarą napaści? Przemilcz sprawę i zduś w sobie złość. Stoisz w korku? Możesz w tym czasie pomyśleć o swoim małżeństwie!
A przecież Polacy uwielbiają kląć (nie są w tym różni od innych narodów, bo przecież Amerykanie także uwielbiają swoje najpopularniejsze przekleństwo). Klną przy każdej okazji, w pracy, na ulicy, w rozmowach ze znajomymi. Czasami sami nawet nie wiedzą, że klną (czy słowo "zajebiste" to wciąż przekleństwo?).
Co więcej, przekleństwa są dosyć poważnym problemem w wychowywaniu dzieci - wcześniej czy później niemal każdy nieletni nauczy się kilku brzydkich słów i nie będzie chciał z nich zrezygnować. Ale nie w serialach. Tutaj pociechy wychowują się bezproblemowo, zaś dorośli nawet w najbardziej ekstremalnych sytuacjach (wjechanie w kartony, awantura na ulicy, etc.) posługują się słownikową polszczyzną.