Koniec kariery w TVP
Na przełomie wieków Tadeusz Drozda prowadził w telewizji publicznej dwa programy: "Śmiechu warte" i "Herbatkę u Tadka". Cieszył się sławą, zarezerwowaną dla największych gwiazd.
- Można ją porównać do dzisiejszej popularności Lewandowskiego. [...] Nie mogłem pojechać na urlop nad polskie morze. Jak kiedyś występowałem w Kołobrzegu i wpadłem na idiotyczny pomysł, żeby pójść na plażę, to jak tylko usiadłem na kocu, to przez półtorej godziny podpisywałem fragmenty papieru przyniesione przez ludzi. [...] Teraz zdarza się jeszcze, że ktoś mnie poznaje, ale młodzi ludzie już nie wiedzą, kim jest Drozda. Jak przyjeżdżam do hotelu, to panie na recepcji pytają mnie najczęściej, na jakie nazwisko była robiona rezerwacja. Kiedyś w ogóle nie musiałem się odzywać. Podchodziłem i każdy wiedział, z kim ma do czynienia - opowiadał satyryk.
Dobra passa Drozdy w telewizji publicznej trwała do 2005 r.
- Zmienił się prezes, przyszedł pan Wildstein i jedną z jego pierwszych decyzji było to, żeby zdjąć mój program z anteny. I koniec! Nie było żadnej dyskusji. Nikt mi nie powiedział, dlaczego. Zadzwoniła do mnie pani sekretarka, że prezes zawiesza "Herbatkę u Tadka". I tak jestem zawieszony do dziś - podsumował z przymrużeniem oka.