Szulim zapowiada, że zrobi wszystko, aby ukarać Dodę
Marcin Meller próbował nadać całej historii ramy czasowe i usystematyzować nieuporządkowaną opowieść gościa. W końcu zapytał o sińce i zadrapania, które po bójce pokazywała Agnieszka.
- Nie pamiętam, to był kocioł. Tam się tyle działo. Potem przyjechała policja. Zapytała, czy spożywałam alkohol, odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że tak. To był początek afterparty, wypiłam pół drinka. Powiedzieli, że w takim razie nie mogę złożyć skargi, mogą tylko zrobić notatkę. Nie kwapili się, żeby zejść i porozmawiać z Dorotą Rabczewską, która siedziała na dole, piła drinki i się świetnie bawiła w towarzystwie. My mamy to zarejestrowane, nie na potrzeby programu, ale na potrzeby sądu, żeby mieć ewentualny materiał dowodowy. Kiedy policja przyjechała menedżer albo brat krzyczał: "Pani Agnieszka rzuciła się na Dodę!", co było absurdem - wyznała.
- Pani Dorota czuje się tak bezkarna i tak uważa, że wszystko jej wolno, że ja jestem w szoku. To nie była pierwsza napaść Doroty Rabczewskiej i prawdopodobnie nie ostatnia, jeżeli nadal będziemy traktować ją tak, jak do tej pory. To jest promocja osoby, która naprawdę nie waha się używać przemocy wobec innych, ja nie jestem pierwszą osobą (...) Program "Na językach" można obejrzeć w internecie, wszystkie odcinki. Jeżeli Dorota Rabczewska miała podstawę, mogła skierować sprawę do sądu. Nie zrobiła tego. Nie ma zgody na przemoc wobec nikogo. Stanę na rzęsach, żeby ona została ukarana. Składam akt oskarżenia z powództwa prywatnego, mam świadków, mam dowody, mam też zdjęcia z obrażeniami. To jest tak potwornie dziwne, po raz pierwszy w życiu ktoś mnie napadł, podniósł na mnie rękę, ja co innego wyniosłam z domu - powiedziała Szulim.