Faworyt musi odejść
Budowaniu wspomnianej już oglądalności ma służyć zresztą szereg zagrywek stosowanych przez producentów. Dramaty, romanse czy konflikty uczestników to podstawowe z nich. Ale wytyczne dotyczą też jurorów. Robert Leszczyński wspominał, jak przygotowywano ich do tej roli w "Idolu". Za wzór stawiano im Simona Cowella.
- Chcieli od nas podobnej brutalności. Chcieli krwi, potu i łez. Nie zależało im na dobrej muzyce czy wyszukiwaniu zdolnych wokalistów, tylko na tym, żeby ktoś się na scenie rozbeczał.
Leszczyński opowiedział też, jak dramatycznie pewnego razu zakończyło się takie granie na emocjach uczestników. Jeden z wyszydzonych artystów-amatorów wyjął pistolet i otworzył ogień.
- Strzelał głównie do Kuby Wojewódzkiego, ale celował też w innych. Zanim zrozumiałem, że to są ślepaki, przeżyłem własną śmierć. I wszystko było na wizji- wspomina.
Choć ta scena nie była wyreżyserowana, to była zwrotem akcji, o którym marzą producenci i który na ogół muszą kreować sami. Jak mówią, dobry program rozrywkowy powinien być niczym film sensacyjny. To m.in. dlatego z rywalizacji tak często odpadają faworyci.