Marcin Rogacewicz
Jego pierwsza impreza sylwestrowa zakończyła się wybitą szybą, kolejna trwała aż trzydzieści godzin, a w tym roku planuje z rodziną szaleć na stoku narciarskim. Po krótkim urlopie z przyjemnością wróci do pracy, bo, jak mówi, na planie serialu "Na dobre i na złe" panuje wyjątkowa atmosfera.
Nie czekam trzysta sześćdziesiąt pięć dni, żeby w ciągu jednej doby wymyślić postanowienia noworoczne i wyznaczyć sobie cele na kolejne dwanaście miesięcy. Myślę o tym przez cały rok, bo przecież nie zmienię diametralnie życia w Sylwestra. Jest jeden wyjątek - zawsze życzę sobie i innym więcej słońca. Mam nadzieję, że przyszły rok będzie pełen radości, bo odkąd pamiętam trzynastka przynosi mi szczęście. Nie oczekuję cudów, ale jestem ciekawy, co się wydarzy, tym bardziej, że w marcu kończę trzydzieści trzy lata! To piękny moment w moim życiu, bo zrealizowałem już marzenia z dzieciństwa i jestem bardzo szczęśliwy prywatnie. Gdy zbliża się noc sylwestrowa, jestem otwarty na różne pomysły. Co roku mam inne plany, które zazwyczaj pojawiają się znienacka. Nie ma reguły - czasami wybieram wypad nad morze, innym razem kameralne spotkanie ze znajomymi. Bardzo hucznie świętowałem kiedyś Sylwestra na warszawskiej Pradze. To była świetna impreza, dwa i pół tysiąca osób, trzydzieści godzin zabawy, trzy sale taneczne, a
każda z inną muzyką. Wszyscy uczestnicy w pewnym sensie brali udział w przygotowaniu tego projektu - ciekawe doświadczenie. Ale to już przeszłość. Pamiętam też mojego pierwszego Sylwestra. Zostałem zaproszony do kolegi, który mieszkał na moim osiedlu. Mieliśmy po jedenaście lat, szaleliśmy w jego pokoju, a rodzice urzędowali w drugim. Wydawało nam się, że jesteśmy bardzo dorośli. O godzinie dwudziestej drugiej niechcący stłukliśmy szybę w drzwiach. Po tym incydencie Sylwester został nam szybko wybity z głowy i nie dotrwaliśmy do północy, ale przynajmniej próbowaliśmy. W tym roku myślę o wyjeździe w góry z rodziną. Wyobrażam sobie śnieg, narty lub snowboard i szaleństwo na stoku do białego rana! Przemek, którego gram w „Na dobre i na złe”, brał udział w wielu ekstremalnych wydarzeniach. Były liczne wypadki, operacje, wybuchy bomb, samochody wjeżdżające w rusztowania, ale zabawy sylwestrowej jeszcze nie przeżył. Nie miałem też okazji spędzić tej nocy z koleżankami i kolegami z planu, ale nadrabiamy to w ciągu
roku podczas imprez urodzinowych. Bawimy się w bardzo sylwestrowej atmosferze. Serial powstaje od czternastu lat, więc jesteśmy ze sobą zżyci. To niesamowite, że po tak długim czasie spotykamy się ze szczerym uśmiechem na ustach i mamy ochotę bawić się razem. Wspólne doświadczenia zbliżają ludzi - szczególnie te trudne, a na planie zdarzają się także takie. Życzę wszystkim ekipom serialowym, żeby praca przynosiła im tyle radości, ile dostarcza nam.