Andżelika Piechowiak
Co roku spędza Sylwestra inaczej - czasami na deskach teatralnych, innym razem na plaży albo hucznej imprezie. O północy, gdy przychodzi moment refleksji, stara się pamiętać tylko o dobrych chwilach, żeby poprawić sobie humor i rozpocząć Nowy Rok z odpowiednim nastawieniem.
Należę do osób, które świętują wszystko, co można świętować, a Sylwester jest ku temu znakomitą okazją. Nie planuję z dużym wyprzedzeniem, jak spędzę ten dzień - wszystko zależy od nastroju, tego, co się dzieje w moim życiu i jaki był dla mnie mijający rok. Czasami jest kameralnie, innym razem idę na huczny bal albo wyjeżdżam za granicę. Kiedyś witałam Nowy Rok w Egipcie, co było pozytywną odmianą, którą bardzo dobrze wspominam. Nie musiałam ubierać się w wiele warstw ubrań, żeby stać gdzieś na dworze z petardami, tylko poszłam w cieniutkiej sukience nad morze z szampanem. Wiem, że niektórzy są zwolennikami śniegu, ale ja jestem zmarzlakiem - nie cierpię zimy. Mijający rok przywitałam wybitnie teatralnie - trzydziestego pierwszego grudnia i pierwszego stycznia grałam spektakle w Częstochowie. Cieszę się, że za każdym razem spędzam Sylwestra inaczej, bo lubię zmiany. Denerwowałoby mnie, gdybym zawsze robiła to samo. Lubię podsumowywać etapy mojego życia, a koniec roku temu sprzyja. Pochylam się wtedy nad
tym, co wydarzyło się w mijających dwunastu miesiącach. Znam wielu ludzi, którzy siadają z butelką wina i roztrząsają swoje niepowodzenia. Dołują się, jaki straszny był ten rok i cieszą się, że już się kończy. Mam inną taktykę - stawiam na optymizm! Staram się dostrzegać tylko dobre rzeczy, żeby poprawiać sobie humor. Każdy ma w życiu gorsze chwile, o których wolałby nie pamiętać, ale nie widzę powodu, żeby się tym umartwiać. Po co dręczyć się, że to lub tamto nam się nie udało? Lepiej rozpocząć kolejny rok z dobrym nastawieniem. Mijający rok może nie był dla mnie cudowny, ale nie mogę narzekać, bo sporo się wydarzyło. Upłynął mi bardzo szybko. Spędziłam go głównie w pracy, udało mi się robić rzeczy, które sprawiały mi dużo satysfakcji, z czego się cieszę. Wielu ludzi bało się kryzysu, czemu towarzyszyła atmosfera przygnębienia i rozważań, co dalej i jak żyć. Niektórzy czekali na koniec świata - sądzili, że 2013 rok nie nastąpi. Najwyraźniej jest inaczej i można z przymrużeniem oka powiedzieć, że po tej
niedoszłej katastrofie, będzie nowym rozdaniem dla ludzkości. Spodziewam się po nim więcej niż po 2012, bo trzynastka to moja szczęśliwa liczba. Gdy chce się rozśmieszyć Pana Boga, trzeba mu powiedzieć o swoich planach. Oczywiście zakładam, czego chciałabym w przyszłym roku, a czego - nie, ale biorę poprawkę na to, że nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, że często nasze plany wywracają się do góry nogami. Oby w przyszłym roku było ciekawie i żeby mi i moim bliskim dopisywało zdrowie, z resztą sobie poradzę.