Mieli tysiące wyznawców i własny program w telewizji
O Tonym i Susan można było powiedzieć wiele, ale nie to, że brakowało im charyzmy. Już w latach 70. mieli tysiące wyznawców, zarejestrowaną fundację i własny program telewizyjny. Tworzenie rządu dusz szło im zatem świetnie. I co istotne, zaczęli też na nich zarabiać konkretne pieniądze. Wiernym tłumaczyli wagę ślubów ubóstwa, z czym wiązała się potrzeba oddania organizacji wszystkich pieniędzy. Odcinali członków swojej grupy wyznaniowej od rodzin, prali im mózgi, a jeśli wymagała tego sytuacja, także zastraszali.
Tylko Tony Alamo, jako przywódca kultu, mógł mieć rację. Tylko on mógł poprowadzić ich wszystkich do zbawienia. To, co mogli robić wyznawcy, ograniczone było do służby, pracy (oczywiście za darmo) i spełniania wszystkich żądań swojego duchowego przewodnika. Najważniejszy był cel nadrzędny - pomoc w budowie imperium pieniędzmi i ciężką pracą rąk wiernych. Lub rąk ich dzieci.
W 1982 roku Tony i Susan Alamo rozpoczęli prężną kampanię adresowaną do samotnych młodych matek i kobiet w niechcianej ciąży. Oficjalnie chodziło o sprzeciw wobec aborcji - Tony przyjmował matki z dziećmi lub same maluchy, obiecując zapewnić im wspaniałe warunki do rozwoju i nauki. W rzeczywistości dzieci trafiały do siedziby sekty w Arkansas, gdzie od małego wychowywały się w ramach kultu, nie znając normalnego świata i żyjąc w odcięciu od otoczenia.