Komedowie ciężko pracowali. Dla dziecka nie było czasu
Jak upchnąć trzy osoby w jednym pokoju? Musi się w nim zmieścić małżeńskie łóżko, a w małej wnęce – pianino, biurko i muzyczny sprzęt Krzysztofa. Łóżeczko Tomka ląduje za zasłonką w kuchni, a kuchenny stół nocami zmienia się w krawiecki warsztat Zośki. Łata rodzinny budżet, robiąc wykroje i szyjąc na zamówienie.
Także Komeda ciężko haruje, komponując muzykę do kolejnych filmów. Pracuje dniami i nocami, a Zofia, by mu nie przeszkadzać, siedzi i śpi z Tomkiem w kuchni. Nie tylko ona dba o spokój artysty.
"Kiedy latem otwieraliśmy [okna] na oścież, gromadził się zasłuchany tłumek, a wtedy zakolegowany z Krzysiem (ponieważ również grający, tyle że na akordeonie, patriotyczne piosenki) mąż naszej dozorczyni konspiracyjnie informował przechodniów: Ale mi teraz cicho, nie przeszkadzać, to pan Krzysztof, wiecie, ten Komeda, komponuje".
Pracowity dzień wyglądał zwykle tak samo. Komeda "rano wstawał po wyjściu Tomka do szkoły, o 8.00 brał kąpiel i w bonżurce przechodził do kuchni na śniadanie. Jadł zawsze to samo: dwa jajka na miękko w szklance, kajzerkę z masłem i kawę lub herbatę z mlekiem. Potem zasiadał w swojej wnęce, rozkładał papier nutowy, ostrzył ołówki, szykował gumki, wszystko równiutko układał.
Gdy już zaczynał pracę, to zamykał się w swoim świecie i nie było siły, żeby go stamtąd wyrwać, pracował także w niedziele. Czasem jednak udawało jej się wyciągnąć go gdzieś, a wtedy starała się go upić, by się odprężył i odpoczął. Gdy nie chciał iść, a ona nalegała, dzwonił do przyjaciela i dawał mu pieniądze na imprezę w klubie, by zabrał Zosię ze sobą.
Nie sypiał dobrze. Męczyły go senne koszmary, "budził się z krzykiem, zlany potem, wykrzykując dziwne niezrozumiałe słowa". Jak twierdził po latach pasierb Komedy – w XVIII-wiecznej francuszczyźnie, choć nigdy nie uczył się francuskiego. Gdy Zofia z Tomkiem wyjeżdżali, palił w mieszkaniu światło, bojąc się zasnąć.
Znacznie częściej jednak wyjeżdżał on. Na narty lub nad morze, by odpocząć, albo na plan filmowy do pracy. Wtedy po jakimś czasie dołączała do niego Zośka, a Tomek lądował "na przechowanie" u babci, którejś z przyjaciółek matki lub dalszych krewnych czy znajomych. Działo się to tak często, że – jak wspomina – z 13 wspólnie przemieszkanych lat spędził w towarzystwie mamy i ojczyma w sumie nie więcej niż dwa.