Dostawał tysiące listów
Jednak nawet dla szybowania w przestworzach p. Tadeusz nie porzucił swojej pierwszej wielkiej miłości – radia. Słuchacze do dziś z sentymentem wspominają prowadzone przez niego programy: "Sygnały dnia" czy "Lato z Radiem". A byli współpracownicy – popularność, jaką się cieszył. Zasypywały go dosłownie tysiące listów od wielbicieli i wielbicielek. Te ostatnie, prócz zdumiewających często prezentów, nadsyłały też licznie propozycje matrymonialne. Nie skorzystał, był już żonaty.
Po latach pracy na antenie otrzymał zaszczytny tytuł Mistrza Mowy Polskiej. Jest z niego dumny, tym bardziej, że droga do perfekcji była wyboista. – Był taki pan, Miłosz Stajewski, który nadzorował spikerów. I strasznie go złościło, że nie odmieniam słowa "studio". Ilekroć spotykaliśmy się przy wejściu, krzyczał: "Panie Tadeuszu, czy pan był w kino?" – wspomina.
W końcu był już tak wyszkolony, że natura spikera dawała o sobie znać w najdziwniejszych sytuacjach. – Wykształciło się we mnie coś w rodzaju odruchu Pawłowa. Któregoś dnia jechałem do radia, autobus stanął przed światłami, bo zapaliło się czerwone. Jak je zobaczyłem, natychmiast zacząłem szukać kartki do przeczytania – mówił.