Od maszynistki do dziennikarki
Młoda Irena przyciągała spojrzenia płci przeciwnej, ale wiedziała, że najpierw chce sama coś osiągnąć, a nie polegać na "silnym męskim ramieniu". Już wtedy przeczuwała, że jej barki są równie mocne, jeśli nie mocniejsze. Zaraz po wojnie zaczęła pracę jako maszynistka w "Echu Krakowa". Nie było to spełnienie marzeń, ale potraktowała to zajęcie jako trampolinę do realizacji ambicji.
Zza maszyny do pisania szybko ruszyła w teren i doskonale sprawdziła się jako reporterka. Okazało się, że świetnie radzi sobie także z redagowaniem tekstów. Jej skrót wyjątkowo sążnistego przemówienia ówczesnego szefa radzieckiej dyplomacji Wiaczesława Mołotowa przeszedł do historii i przyniósł jej ofertę pracy w stolicy. Traf bowiem chciał, że świadkiem jej operatywności i skuteczności był Tadeusz Zabłudowski, ważny redaktor "Głosu Ludu". To on odpowiadał za jej przeprowadzkę do Warszawy.
– Przeniesie się pani na warszawską uczelnię, także będzie pani pracowała w nocy, a mieszkanie wynajmiemy – zdecydował. Od czasu, kiedy przepisywała cudze teksty, do momentu, gdy uznano ją za obiecującą dziennikarkę prasową, minęły zaledwie dwa lata. Zajmowała się nie tylko typowymi newsami, ale także wydarzeniami kulturalnymi i sprawami zagranicznymi. Trzeba było kolejnych czterech lat, by upomniało się o nią również i radio.
Trwa ładowanie wpisu: facebook