Wdzięczny obiekt do parodiowania
Równie barwną postacią co prezes, jest prezydent, który od kilkunastu odcinków koczuje pod słynnym gabinetem przy Nowogrodzkiej. Choć jego rola jest mocno ograniczona, zyskał ogromną sympatię widzów. Co ciekawe, sam Górski przyznał, że choć prywatnie nie przepada za Andrzejem Dudą, wzięcie jego postaci na satyryczny warsztat okazało się strzałem w dziesiątkę.
- Trochę mnie bawi, trochę mnie wzrusza, czasem jest mi go szkoda. Jest cała paleta uczuć, które mam do pana prezydenta, bo jest w niełatwej sytuacji, nie do końca sobie w niej radzi i tak niechcący wyszło, że stał się Adrianem. (…) Jedni mówią, że bardzo dobrze, żeby mu tak podokuczać, bo rzeczywiście na to zasługuje. A inni mówią, żeby mu tak nie dokuczać, bo oni go co prawda nie lubią, ale robi im się go szkoda przez to, że jest tak wyśmiewany. I zaczynają go lubić, a nie chcą w sobie tego uczucia. (...) Nie uważam, że jakikolwiek serial satyryczny jest w stanie kogoś zniszczyć. Może nadszarpnąć czyjś wizerunek, ale nie zniszczyć. W przypadku Adriana coś po prostu wisiało w powietrzu i myśmy to nazwali - dodał w tym samym wywiadzie.