Nie patrzy na macierzyństwo przez różowe okulary
Mimo że trudno oprzeć się wrażeniu, że dziś życie aktorki maluje się w samych różowych barwach, Widawska na wszystko patrzy jak realistka. Nawet na macierzyństwo. Przyznaje, że ten stan ma zarówno swoje blaski, jak i cienie. Drażni ją, gdy młodym matkom wmawia się, że wszystko będzie "kolorowe i fantastyczne".
- A prawda jest taka, że macierzyństwo to wspaniałe doświadczenie, ale też ciężka praca. Czasem zdarza się nieprzespana noc, rano patrzysz na dziecko z worami pod oczami, nieprzytomna ze zmęczenia, a ono uśmiecha się do ciebie, jak gdyby nigdy nic. Myślisz sobie wtedy: "Cholero jedna, z czego się śmiejesz"? A potem zapominasz o nieprzespanej nocy i wiesz, że ten trud, który wkładasz w wychowanie, jest tego wart. Mam szczęście, że moje dzieci nie zgotowały mi hardcore’u. Trudna jest dla mnie natomiast logistyka. Jednego trzeba gdzieś zawieźć, skądś odebrać, a tu w międzyczasie drugi zdążył zasnąć. To ciężkie. Stresuję się, że o czymś zapomnę, gdzieś nie pójdę. Dla mnie właśnie w tym jest ogromna różnica między posiadaniem jednego dziecka a dwójki. Nie jest to łatwe, ale jeśli się popatrzy w przyszłość, wydaje mi się, że warto – podsumowała w "Show".