Pożar domu, śmierć brata i porażenie prądem
Przypomnijmy, że kiedy Jan miał 13 lat, stracił lewą nogę i prawą rękę. Został porażony prądem w niezabezpieczonej stacji transformatorowej, w której chciał się ukryć przed burzą. Ale nie była to jedyna tragedia w życiu Meli. W sierpniu 1997 roku Jasiek razem z młodszym o rok bratem spędzali czas nad jeziorem. Początkowo nic nie zapowiadało dramatu.
- Piotruś zapytał, czy mógłby pożyczyć ode mnie mały pontonik dmuchany. Zgodziłem się, żeby wziął ten materac, a on poleciał do wody. W pewnym momencie zauważyłem, że ześlizgnął się z tego pontoniku, że zaczyna się topić. Pierwszą rzeczą, która mi przyszła do głowy to to, żeby pomóc go ratować, ale miałem wtedy 8 lat i nie potrafiłem pływać - powiedział w programie "Kobieta na zakręcie".
Pomimo reanimacji i transportu do szpitala, chłopiec zmarł.
- Rodzice nie mieli do mnie żadnych pretensji, ale sam miałem, bo to ja widziałem Piotrusia jako ostatni. Zastanawiałem się, co by się stało, gdybym nie pożyczył mu tego materaca. (...) Życie nie oszczędziło mojej rodziny: mój wypadek, wcześniej pożar domu i śmierć mojego młodszego brata Piotrusia, który utonął na moich oczach. To było dla mnie najtrudniejsze doświadczenie. (...) Kiedy ktoś na zawsze odchodzi, pozostaje ogromna pustka. To były makabryczne przeżycia, ale mimo wszystko jestem Bogu wdzięczny za każde z nich, bo czuję, że to one sprawiły, że dzisiaj jestem tym, kim jestem - wyznał.