Konferansjerka, czyli niekończąca się opowieść
Temat polskich konferansjerów jest zawsze doskonałym momentem, by sobie poużywać. Chciałbym napisać to z ironią, ale niestety tak nie jest. I choć w poprzednich latach jakość prowadzenia Opola była co najwyżej poprawna, o tyle w tym roku była po prostu słaba.
Pierwszego dnia jubileuszowy koncert Maryli Rodowicz poprowadzili Maria Szabłowska i Marcin Kusy. Nie da się ukryć, że ich teksty trąciły myszką. Nieudane zagrzewanie publiczności do braw, nieśmieszne żarty i brak luzu były wyraźnie wyczuwalne.
Nie inaczej było drugiego dnia, kiedy koncert premier prowadzili Agata Konarska i Rafał Brzozowski. O ile wpadki piosenkarza można tłumaczyć brakiem doświadczenia, o tyle Konarskiej, która jest doświadczoną prezenterką TVP, są niezrozumiałe. W dodatku przekręcenie nazwiska jednego z twórców festiwalu i straszna nuda były niewybaczalne.
Znacznie lepiej wypadł Tomasz Kammel, który prowadząc niedzielny koncert "Od Opola do Opola" zażartował m.in., że biorąc pod uwagę zmianę terminu festiwalu publiczność usłyszy najlepsze premiery ostatnich 15 miesięcy. Niestety to za mało.