Misja stabilizacyjna?
Twórcy "Misji: Afganistan" nie uniknęli też poważnej wpadki. Według jednego z cytowanych żołnierzy, produkcja stawia w złym świetle pracę mundurowych na misjach stabilizacyjnych. Jak twierdzi, Konaszewicz, nie mógłby w rzeczywistości wydać rozkazu ataku na talibów, bo jest to sprzeczne z zasadami możliwego użycia siły.
- Nie możemy pierwsi zaatakować kogoś, dopóki on nie zacznie. A zniszczenie wyrzutni rakiet przez pluton Konaszewicza to też bujda. Takie zadania wykonują siły specjalne.
Pawlicki jest zdziwiony tymi zarzutami. Historia opisanej akcji została oparta na prawdziwych wydarzeniach, które rozegrały się w górach dystryktu Adżiristan w 2009 roku, a udział wzięli w nich dział żołnierze 2. Hrubieszowskiego Pułku Rozpoznawczego i 1. Batalionu Kawalerii Powietrznej.
- Pluton Konaszewicza atakuje w górach rebeliantów, którzy przygotowują się do odpalenia niekierowanych pocisków rakietowych w kierunku polskiej bazy. Żołnierze atakują dopiero w chwili, gdy nie ma już ŻADNYCH wątpliwości co do intencji przeciwnika - twierdzi scenarzysta.