O włos od śmierci
Kilka lat temu przeżyła poważny wypadek samochodowy. To cud, że żyje i wyszła z tego zdarzenia cało. Inni towarzysze jej podróży niestety nie mieli tyle szczęścia. To głównie z myślą o nich, nie z powodu wiary, poszła na pielgrzymkę, wyznała w programie "Dzień dobry TVN". Ona, jak stwierdziła, nie wierzy już w nic.
Po tym, jak potraktowały ją władze Telewizji Polskiej, w której przepracowała kilkanaście lat, z pewnością nie wierzy też w niezależność stacji, czy dziennikarską solidarność. Karierę na Woronicza definitywnie zakończył jeden materiał i jeden telefon oburzonego burmistrza do władz TVP. Choć problemy zaczęły się już w 2005 roku, kiedy zajęła się sprawą talibów w Klewkach.
- Pracowałam nad tym kilka miesięcy, ale w telewizji nie pozwolili mi tego dokończyć. Zbierałam materiał dalej, z prywatną kamerą pojechałam do Klewek i na Dolny Śląsk, pisałam listy do dyrekcji, proponowałam temat kolegom z gazet. Dawano mi do zrozumienia, że coś jest na rzeczy, że każdy ugryzł to z jakiejś strony, ale nagle się urywało. Nie byłam w stanie zweryfikować wszystkiego sama, nie jestem dziennikarką śledczą. Napisałam więc o tym książkę "Zwariowałam"- mówiła w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
Ostatecznie Wiernikowska dopięła swego. Dokument o Klewkach powstał i ukazał się na antenie TVP. Zwycięstwo niepokornej dziennikarki było jednak poczatkiem jej końca w mediach publicznych.