Konflikt na planie show
Trudno nie zauważyć, że występ Rozenek w "Azja Express" z pewnością przeszedłby bez większego echa, gdyby nie jej konflikt z Renatą Kaczoruk. Panie do tego stopnia nie przypadły sobie do gustu, że sprawa znalazła swój finał w sądzie. I nie ma się czemu dziwić. Doszło bowiem do kilku ostrych w skutkach niekontrolowanych kłótni, a na wizji padało wiele niecenzuralnych słów - zarówno pod adresem żony byłego piłkarza jak i modelki.
- Słowo "bitch" w języku angielskim nie ma aż tak pejoratywnego zabarwienia jak w języku polskim. (…) Ale nie będę się wymądrzać, bo przez kilka przejęzyczeń po angielsku poszła fama, że nie znam tego języka. Więc przecież mogłam nawet nie wiedzieć, co mówię - tłumaczyła się w "Vivie!" Rozenek, nawiązując przy okazji do jej słynnego już zdania "Me is Victoria Beckham".