Popularność nie do zniesienia
- "Big Brother" to był serial. Wszyscy się bardzo lubiliśmy i zżyliśmy się ze sobą. Baliśmy się wychodzić z programu, bo to, co czekało nas na zewnątrz, było jedną wielką niewiadomą. Mimo tego byliśmy niczym lalki na sznurkach, dyrygowano nami, a my pokornie tańczyliśmy, jak nam zagrano.
Jednak nie tylko konfrontacja z wizerunkiem, jaki wykreowano jej w programie, okazała się dla Maier ciężarem po wyjściu z programu. Kolejnym problemem była rozpoznawalność.
- Przez miesiąc po "Big Brotherze" udawałam, że mnie nie ma w domu. Gdy włączyłam telewizor, krzyczeli: "Wiemy, że jesteś w domu." Kopali w drzwi, bo chcieli, żebym wyszła do nich. To nie była nienawiść. Byli źli, że czekają dwunastą godzinę na autograf. Żałuję, że poszłam do "Big Brothera", bo wiodłam naprawdę super życie, a po programie odwróciło się do góry nogami i stanęło na głowie. Nie mogliśmy wrócić do dotychczasowej pracy. Nie dlatego, że nam sodówka uderzyła do głowy, tylko dlatego, że gdziekolwiek się nie pokazaliśmy, zbierało się zbiegowisko i nie dało się normalnie pracować - podkreśliła uczestniczka pierwszego polskiego reality show.
Mimo to, podobnie jak inni mieszkańcy domu Wielkiego Brata, również ona chciała wykorzystać swoje 5 minut i spróbować kariery w show biznesie.