Obszerne tłumaczenia na łamach prasy
Menedżer, Mirosław Wawrowski, przyznał, że w kwestii apartamentu Magdy Gessler rzeczywiście doszło do pomyłki. Jak jednak dodał, dalsze pretensje kulinarnej gwiazdy były kompletnie nieuzasadnione.
- W zamian daliśmy pani Gessler apartament na poddaszu, który latem zajmie Carlos Santana. Najładniejszy pokój w całym hotelu, w którym mieszkają honorowi goście naszych sponsorów i nikt dotąd nie narzekał. Fakt, że na razie bez klimatyzacji, ale też nie wmawiajmy sobie, że był to problem. Ta pani szukała dziury w całym - twierdzi Wawrowski, wypominając jednocześnie, że gwiazda telewizji i tak mogła liczyć na specjalne traktowanie ze strony pracowników hotelu, o którym pozostali goście mogą tylko pomarzyć. (...) Jest nam naprawdę przykro, bo obsługa skakała wokół niej na paluszkach. Przynoszono śniadanie do łóżka, prasowano ubrania, choć nasz hotel nie oferuje usługi room service. Zachowywała się, jakby była Elizabeth Taylor u szczytu sławy. A to nie jest tak, że możesz przyjechać pod Słupsk i pomiatać ludźmi, bo jesteś wielki celebryta z Warszawy. Robisz uniki, gdy trzeba płacić i potem jeszcze straszysz obsługę, że obsmarujesz hotel w felietonie na łamach "Newsweeka". Dla mnie to jest zwykłe chamstwo -
wyliczał menadżer, porównując zachowanie Gessler do humorów rozkapryszonej gwiazdy.
Magda Gessler uznała, że to postawa menadżera była skandaliczna, skoro uwagi na temat funkcjonowania hotelu potraktował bardzo personalnie. Trudno jednak się temu dziwić, skoro echa głośnego sporu dotarły nawet do prezydenta miasta, który zarzucił Wawrowskiemu psucie wizerunku ziemi słupskiej.