Dwie wersje tych samych wydarzeń
- Rzekomo cały czas czekała na propozycję rabatu ze strony hotelu i się nie doczekała. A poza tym w ogóle nie rozumiemy, jaki błąd popełniamy, bo chciała nas wypromować w przewodniku po Europie, który przygotowuje - kontynuowała rozżalona pracownica Doliny Charlotty.
Co ciekawe, Magda Gessler komentowała całe zajście zupełnie inaczej. Jak opowiadała, próba negocjacji ceny była wynikiem karygodnych warunków, które zastała w hotelu.
- Dla mnie to sytuacja zupełnie niewyobrażalna w czterogwiazdkowym hotelu. Obsługa popełnia cały łańcuszek błędów. Zostaję poproszona o przeniesienie się z apartamentu, który zarezerwowałam, do pokoju, gdzie - jak się okazuje - mieszka już jakaś para. Dają mi w końcu apartament na poddaszu, gdzie nie działa klimatyzacja, chyba że ktoś chce sobie podgrzać powietrze do 36 st. W normalnych warunkach przyszedłby do mnie menadżer hotelu, przeprosił i porozmawiał na temat rabatu, który mi się po prostu należy. A menadżer sam decyduje, że daje zniżkę 30 procent i nie pyta klienta o zdanie. Poza tym jest nieuchwytny na telefon, bo się obraził, co już zakrawa na ponury żart - mówiła oburzona restauratorka.