"Blue Moon" miał fatalną renomę
- Dużo winy jest szefa. Nie ma szacunku. Wszystko jest źle. Nieprzyjemnie się przychodzi do pracy, wiedząc, że szef będzie miał pretensje - zdradziły kelnerki i uczennice. Szef na początku zrobił dobre wrażenie, więc odkrycie jego prawdziwego "ja" było szokujące. Gessler poszperała w internecie, popytała ekipę, porozmawiała też z byłymi pracownicami "Blue Moon".
Kobiety były rozżalone. Nie podobało im się zachowanie szefa. Andrzej przeklinał, był agresywny i nie płacił za nadgodziny. Praca w lokalu okazała się na tyle stresująca, że kucharki nie zgodziły się na powrót na dawne stanowiska - nawet po namowach Gessler.
Niestety, kiedy gwiazda TVN-u opowiedziała Andrzejowi o tym, czego się dowiedziała, ani szef, ani jego żona nie przeprosili. Nie widzieli bowiem niczego złego w swoim zachowaniu i sposobie odnoszenia się do załogi. Właściciel tłumaczył się brakiem urlopu i kłopotami finansowymi.
- Jakie pan ma długi? - zapytała Gessler. Okazało się, że 50-latek jest zadłużony na prawie milion złotych. Rada? - Przede wszystkim tu nie bywać - to zaskakujące, bo zwykle grzechem właścicieli jest zaniedbanie i nieobecność. Tym razem Andrzej i jego żona mieli odsunąć się od interesu, który im ciążył, niszczył relacje rodzinne i zawodowe.