Szybka diagnoza
Gessler szybko rozszyfrowała, o co chodzi w restauracji. - Chodzi o to, żeby zarabiać pieniądze. Szybko i byle jak. Najbardziej byle jak, jak widziałam od dłuższego czasu. To jest domowy fast food doprowadzony do ekstremalnej oszczędności. Oczywiście ze szkodą dla gościa. Dzisiaj zostałam poczęstowana, jakbym była wrogiem, a nie kimś, kto przyszedł ocenić jedzenie. Takie jedzenie wyprasza, więc czuję się wyproszona - zawyrokowała.
W progu rzuciła jeszcze na odchodne: - Ja myślałam, że w Chrzanowie jedzenie nie jest do chrzanu. A ono nawet nie jest do chrzanu, ono jest do d…y. Dlaczego przy tak pięknym rynku jest taka koszmarna restauracja?