Jedzenie tylko dla odważnych
Jako pierwszy na jej stole pojawił się tatar. Z pozoru prosta przystawka okazała się nie lada wyzwaniem dla załogi restauracji. Już sam wygląd dania odrzucał, a apetyt błyskawicznie się ulotnił.
- Nigdy w życiu tatar nie powinien być żelazny. Taka ilość soli? Postaram się to zajeść chlebem. Masakra! - krzywiła się.
Kolejna potrawa również nie uratowała honoru restauracji. Wprost przeciwnie - raczej pogrążyła. Cóż, od tej pory flaki z pewnością będą kojarzyć się Magdzie Gessler z jednym - rozmiękczoną mamałygą.
- Strasznie są rozgotowane, jasne, słone, brak majeranku, czosnku, imbiru i przypraw. Flaki skopane i są dużym wyzwaniem dla człowieka - stwierdziła wprost.
Z kolei golonka tak bardzo przeraziła restauratorkę, że nawet nie zdołała jej posmakować. Chyba tylko nieliczni goście odważyliby się spróbować tego dania i to najlepiej z zamkniętymi oczami.
- To jest golonka? Wygląda jak oko wołu. Patrzy na mnie! Twarda, mało apetyczna, sina. (...) To jest pretensjonalne, kretyńskie miejsce. Pana imperializm i wielkość i ku**wa gó**o i nic! Tu nie ma knajpy. Tu są tylko wielkie słowa i wielkie pozory - podsumowała pierwszy dzień wizyty w Przasnyszu.