Kucharz nie wierzył w swoje możliwości
Aby umilić Gessler czas oczekiwania na zamówione dania, kelner podał smalec z dość nietypowymi dodatkami. Cóż, taka przystawka nie przypadła do gustu restauratorce i chyba lepiej by było, gdyby w ogóle nie pojawiła się na stole.
- Smalczyk do du*y. Ogórek konserwowy latem? Co za absurd! W ogóle nie przyprawiony. Wygląda jak łój ze skwarkami, które są rzeczywiście chrupkie, ale jak można to podać latem? - dziwiła się.
Jako druga na warsztat wzięta została golonka. Co ciekawe, mięso wyjątkowo przypadło gwieździe do gustu, w przeciwieństwie do kiczowatej i zupełnie niepotrzebnej dekoracji na talerzu.
- Mamałyga czy kaczuszka? Wygląda strasznie, jak rzygi! - skomentowała kolejne danie.
Jednak prawdziwa katastrofa dopiero nadeszła. Gdy na stole pojawiła się gęś, teoretycznie specjalność zakładu, Gessler z trudem powstrzymała się od złośliwych komentarzy. Wszystko dlatego, że nie była w stanie przełknąć kawałka mięsa i przerażona wołała o kubeł. Gdy kelner w końcu zjawił się z odsieczą, cała zawartość talerza wylądowała w śmietniku. Była to odpowiednia pora, aby poznać osobę odpowiedzialną za to zamieszanie. Kucharz Leszek nieśmiało zjawił się przed srogim obliczem gwiazdy gotowy na ostrą krytykę.
Jakież ogromne było jego zaskoczenie, gdy dowiedział się, że owszem, jedzenie jest fatalne, ale tylko przez to, że sosy i dodatki, psują to, co sam przygotował. Gessler pochwaliła nawet, że golonka, którą przed chwilą zjadła, była najlepszą, jaką kiedykolwiek kosztowała w życiu - gdyby nie "ozdoby". Zdumiony kucharz, który bronił się małomiasteczkowością, jeszcze długo nie mógł uwierzyć w swój talent. Ale czy to oznacza, że jedynym problemem tego miejsca była nietrafiona dekoracja talerza? Nic bardziej mylnego!