Wytknął ojcu błędy
Otóż film "Obywatel" w zabawny sposób obnaża największe wady Polaków i w krzywym zwierciadle pokazuje historię naszego kraju. Jednak, jak wielokrotnie się okazywało, nie wszyscy widzowie podzielają poczucie humoru klanu Stuhrów.
- Od czasu filmu na "P" ("Pokłosie" - przyp. red.), jak słyszę: "my, Polacy", dostaję gęsiej skórki. Przekonałem się, że nie wolno tak mówić. Z jednej strony nie mamy dystansu, z drugiej mamy olbrzymie tradycje autoironii. Film składa się z wielu epizodów, można nawet powiedzieć skeczów. Ten film jest opowieścią o pokoleniu mojego ojca. Od lat 50. do dziś. (...) Mam trzy partnerki w filmie. Te sceny były trudne, ale jednocześnie komediowe. Od ojca słyszałem komendy przez krótkofalówkę np.: "kopuluj teraz"! - wspominał Maciej.
Wielką niespodzianką dla wszystkich widzów programu Wojewódzkiego była rozmowa z Jerzym Stuhrem. Choć prowadzący zadał mu szybko tylko kilka pytań, reżyser zdążył dać prztyczka w nos swojemu synowi. Zdradził, co najbardziej irytuje go podczas pracy z potomkiem.
- Ma coś takiego, że jemu niepotrzebne jest skupienie przed ujęciem. Wręcz odwrotnie. Rozbawia ekipę przed ujęciem - wyznał ze śmiechem.
Aktor postanowił "odwdzięczyć się" ojcu i na prośbę Wojewódzkiego, wskazał najgorszy według niego, film Jerzego Stuhra.
- Nie jestem fanem filmu "Korowód". Moim zdaniem, coś tam się omsknęło. Widzę też, że w tych produkcjach, które on reżyseruje, to za bardzo skupia się właśnie na reżyserowaniu. I wtedy mu się zapomina grać - podsumował artysta.