Prawda wyszła na jaw
Na kanapie zasiedli wszyscy uczestnicy intrygi. Marzanna zdecydowała, że to najwyższy czas, aby poznać prawdę. Powiedziała, czego dowiedziała się o Wiktorii i oczekiwała wyjaśnień.
- Mam twój obraz takiej dziewczynki, której nie można słowem skrzywdzić. Czy padły z twoich ust słowa jak "suczka"? - zapytała wprost.
- Mówiłam tak. Dziękuję, że Sylwia tak ze mną zrobiła i chciałabym, żeby Artur przede wszystkim wierzył mnie, bo ja przed tobą jestem szczera - odpowiedziała Wiktoria.
Gdy dziewczyna poczuła, że nikt nie wierzy w jej słowa i na nic zdadzą się tłumaczenia, zapłakana wybiegła z pokoju. W pogoń za młodziutką uczestniczką udała się Marzanna.
- Nie chcę tracić Artura, a czuję, że to się dzieje. Nie mam już siły i nie chcę zmieniać waszej opinii. Jak tak o mnie myślicie, niech będzie. Nie mówiłam, że jestem suczką i chcę bogatego męża. Mówiłam, że chcę tego, czego nie miałam w swoim dzieciństwie. Pełną rodzinę, żeby nikt nie wyjeżdżał na zarobki i żeby moje dzieci miały wszystko. Tego pragnę. (...) Sylwia zrobiła to specjalnie, żeby pokazać moją ciemną stronę przed mamą i Arturem. Artur w to uwierzył. Teraz ja nienawidzę kobiet. Bo nie rozumiem, dlaczego Artur tak robi, jak mówiła Sylwia. Dla mnie to jest szok - łkała przed kamerami.
Czy jej zachowanie wpłynęło na ostateczną decyzję Artura?