"Lawendowy Dwór" - Czeladź
W jednym z odcinków Gessler pojawiła się w "Lawendowym Dworze" w Czeladzi. Postanowiła przetestować, a ostatecznie odmienić prowansalską restaurację ulokowaną nie we Francji, a w polskim Zagłębiu. Ku zdziwieniu Gessler pełna lawendowych bukietów i prowansalskich dodatków kawiarnio-herbaciarnia, w której (tak, tak!) serwowano dania kuchni z całego świata w swojej karcie nie miała ani jednego prowansalskiego smakołyku.
- Naprawdę to jakaś ściema. Co to kurde jest? - Gessler nie wierzyła w to, co oglądała. Karta dań absolutnie nie pasowała do prowansalskiego wnętrza. Co ciekawe, 36-letni właściciel i zarazem szef kuchni Marcin o typowych dla tamtego obszaru posiłkach nie miał bladego pojęcia. Gessler nie mogła wybaczyć mu ignorancji. Ta w połączeniu z arogancją dawała mieszankę wybuchową.
Gessler wkroczyła do lokalu z impetem. Już kilka niewinnych słów z jej strony poskutkowało łzami u kelnerki. Później na oczach właścicieli wyrzuciła czajnik, po jakimś czasie rzuciła też sałatką, aż wreszcie oblała gospodarza wodą. Nie wszyscy wytrzymaliby podobne gesty nawet ze strony autorytetu. Wśród tej grupy znalazł się szef kuchni, który miał wysokie mniemanie o swoim talencie i umiejętnościach.
Zdenerwowana Gessler nie starała się nawet okiełznać emocji. W efekcie doprowadziła Małgorzatę do płaczu, a Marcina zmusiła do wyjścia. - Sam się udupiasz. Jesteś ciapciakiem. Czemu jesteście nieaktywni intelektualnie? - pytała poirytowana ekspertka.
W końcu Małgosia zwierzyła się z ciężkiej choroby (problemy z jelitem grubym) i problemów ze zdrowiem z dzieckiem. Dopiero wtedy gwiazda TVN złagodniała i doprowadziła rewolucję do końca.