"To był dla mnie potężny cios"
Kaja Paschalska nie spodziewała się, że "Mała Chinka" wywoła tak wielkie kontrowersje, a krytyka przerodzi się w lawinowy hejt.
- Historia tego utworu z mojej perspektywy jest taka: totalnie bezmyślnie dograłam się kumplowi do kawałka. Bo mnie o to poprosił. Bo chciałam być miła. Bo się lubiliśmy [...]. Wpier...l, który dostałam za numer, który nie był nawet mojego autorstwa, był nieporównywalny z drobnymi wzmiankami na jego temat [...] To był dla mnie potężny cios. Zamiast polecieć na fali atencji i przekuć porażkę w sukces, zamknęłam się w sobie, wyłączyłam telefon i odcięłam od świata. [...] Zabrakło kogoś, kto przejąłby kontrolę, ustalił plan działania, zwyczajnie mnie uspokoił: "Ok, popełniłaś błąd, to normalne, to się zdarza, wszyscy je popełniamy. Nie przejmuj się, rób dalej swoje, jesteś zaj...a" - mówiła w magazynie "Wprost".
Artystka pogrążyła się w depresji. Wyszła z niej dzięki terapii.
- Dała mi świadomość, jakie wzorce powielam w swoim dorosłym życiu. Podarowała mi też klucz do drzwi pt.: "Kim jest Kaja i czego tak naprawdę chce". [...] W kwestii zawodowej przezwyciężyłam strach przed odrzuceniem i zaczęłam, małymi kroczkami, wychodzić ze strefy komfortu, do ludzi. [...] Jak się kisisz w swoim sosie, to twój mózg wydeptuje wciąż tę samą ścieżkę. Zmienisz otoczenie i nagle odkrywasz, że możliwości jest nieskończenie więcej - wyznała Kaja Paschalska.