Nie chciał się zatracić
Jake Gyllenhaal (na zdjęciu wraz z siostrą) – którego stale powiększające się grono fanów zwie się Gyllenhaalics – nie wygląda może jak stereotypowy hollywoodzki amant, ale charyzmy mógłby mu pozazdrościć niejeden ekranowy playboy.
35-latek wielokrotnie też udowodnił, że ma do siebie ogromny dystans i nie obawia się żadnych, nawet najbardziej drastycznych zmian wizerunku. Chudł, tył, oszpecał się lub pakował na siłowni; żadna rola nie była w stanie go wystraszyć. Najważniejsze jest dla niego, by projekt spełniał oczekiwania, a bohater był interesujący. Przyznawał, że w przeszłości podjął wiele kiepskich decyzji zawodowych.
- Przemysł filmowy jest trudny. Jeśli się jest aktorem i ma trochę szczęścia, chce się je łapać. I wtedy łatwo się zatracić. Biegnie się z projektu do projektu, patrzy się na grafik wypełniony po brzegi, szukając przerwy na kawę – opowiadał w Dzienniku. - I jak w tym można znaleźć w sobie przestrzeń, żeby zrozumieć bohatera?