"Wszystko było czytane z kartki"
Jacek Kawalec dobrze pamięta, że wypowiedzi uczestników brzmiały siermiężnie i sztucznie. Jak bumerang powracało mówienie "hobby" przez "y" i każdy uprawiał "białe szaleństwo".
- Na "hobby" uparła się jedna z redaktorek, musiało być "ąę". Ale nie to było najgorsze. Pytania i odpowiedzi brzmiały, jak brzmiały, bo uczestnicy czytali je z kartki. W dodatku nie pisali ich sami, dostawali napisane od redaktorów. Walczyłem z tym od początku - wyznał Kawalec.
Prezenter zdawał sobie sprawę, że na castingi często przychodzili ludzie, których zjadała trema i nie potrafili swobodnie wypowiadać się przed kamerą. - Ale nawet gdy trafił się ciekawszy człowiek, blokowały go te rozpisane dialogi, naciski, powtórki. "Proszę się uśmiechnąć, jeszcze raz, jeszcze raz" - mówił Kawalec.